Toshiba 42VL863 jest klasycznym przedstawicielem Smart TV. Jego atrakcyjność wyraźnie zbladła w obliczu modeli takich jak ZL1, którego mieliśmy okazję przetestować. Nawet producent specjalnie się nie wysilił chwaląc go na stronie produktowej za Full HD, LEDowe podświetlenie, czy też gniazda USB. To technologie będące już teraz standardem. Dla kogo zatem został zaprojektowany ten konkretny model? Czym może zachwycić i czy warto odchudzić dla niego nasz domowy budżet? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w poniższym teście. Zapraszam do lektury!
Karton w który został zapakowany telewizor jest zaskakująco wąski, choć długi. Może i jest przez to poręczny, a odwrócony mogłaby podnieść jedna osoba – jednak stanowczo wolę, gdy producent upycha większą ilość pianki usztywniającej. Trochę więcej kłopotów z transportem, ale mamy większą pewność że przy przypadkowym wstrząsie, żaden z elementów zestawu nie dozna uszkodzeń.
Zestaw jest stosunkowo bogaty. Oprócz ekranu i pilota znalazło się miejsce dla kilkunastu przejściówek (których obecności większość z nas pewnie nie doceni, ale dla tych kilku procent użytkowników zaoszczędzi wędrówki do sklepu). Warto też zwrócić uwagę na dwie pary spolaryzowanych okularów, a producent gwarantuje że w sklepowych zestawach są aż cztery. Nawet jeśli telewizor trafi do kawalera lub panny, skorzystają na tym przyjaciele.
Zestaw, który mieliśmy okazję testować zawierał:
Jeśli pokombinujemy, do montażu nie będziemy potrzebowali dodatkowej pary rąk. W przeciągu dziesięciu minut telewizor może stać już na swoim miejscu, podłączony do prądu, dekodera i routera. Wystarczy tylko załadować baterie do pilota.
Telewizor nie zachwyca swoim wyglądem. Tuż po rozpakowaniu, na pierwszy rzut oka prezentował się dobrze. Prosty design i oszczędna forma, dzięki którym żaden z elementów nie odciągał uwagi od ekranu – tak jak być powinno. Skromne oznaczenia marki oraz producenta, a także symbole interfejsu w prawym dolnym rogu nie mogły konkurować z podświetlonym panelem. Niestety, po nieźle zapowiadających się wstępnych obserwacjach, efekt popsuła jakość wykończenia.
Ekran LCD otacza czarna ramka o matowej powierzchni. Na dole znajdziemy dobudowany panel, który kryje głośniki oraz interfejs. Niestety został stworzony z lekko polerowanego materiału i choć nie przyciąga refleksów światła, to jest mocno podatny na zarysowania. Ramę telewizora okala tandetna plastikowa okowa, która miała w założeniu imitować kryształ.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, też nie mogę pochwalić projektantów telewizora. Poszczególne elementy nie są idealnie spasowane. Dobrze, że urządzenia nie musimy trzymać w dłoniach – obudowa niepokojąco trzeszczy i ugina się już przy lekkim nacisku.
Podczas gdy sam odbiornik nie wzbudził w nas podziwu, to kwestia stopy wygląda zupełnie inaczej. Solidna podstawa, na której zostało osadzone urządzenie nie jest wysoka. Ponadto wzorem pozostałych telewizorów Toshiby, baza została przekryta półprzeźroczystą taflą szkła. Gust i styl – tylko szkoda że tak mało.
Gniazda we wspomnianym telewizorze zostały zlokalizowane z tyłu, po lewej stronie ekranu w dwupłaszczyznowym ułożeniu. Na dole zostały ulokowane stale używane złącza – między innymi antenowe, HDMI, Ethernet oraz wejścia pod przejściówki na SCART i PC. Te kable z reguły podpinamy raz i zapominamy o nich, aż do przeprowadzki. Porty są skierowane do dołu, zgodnie z naturalnym ułożeniem przewodów. Ta sekcja została też przekryta ażurową płytą zapewniającą lepsze odprowadzenie ciepła.
Pionowa sekcja portów została uzbrojona w gniazda najczęściej wykorzystywane – na przykład USB, CI, czy też audio. Znajdziemy tu także dodatkowe złącza HDMI, dla innych urządzeń peryferyjnych. Niestety tutaj też przyjdzie nam podpinać wtyki kompozytowe i komponentowe. Rozlokowanie poszczególnych gniazd zostało dobrze pomyślane. Jest tam wystarczająco dużo miejsca, aby swobodnie odpiąć poszczególne kable, czy pamięci przenośne, bez obaw o odłączenie innego sprzętu.
Toshiba 42VL863 dysponuje następującymi złączami:
Jak widać telewizor Toshiby jest przygotowany praktycznie na wszystkie urządzenia z tej i poprzedniej generacji. Nie brakuje przejściówek, a konsument otrzymuje pełny wachlarz możliwości. Za to, producentowi należą się gromkie brawa.
Podobnie jak w innych telewizorach tego producenta, dotykowy panel ręcznego sterowania został umiejscowiony w prawym dolnym rogu ekranu. Towarzyszy im pojedyncza dioda podświetlająca na nieagresywny, niebieski kolor symbol zasilania sieciowego. Ktoś mógłby narzekać, że interfejs jest niewidoczny i trudno dostępny. Nie oszukujmy się jednak – z tego sposoby nawigacji nie będziemy korzystać zbyt często.
Pilot zdalnego sterowania wypadł w naszych oczach bardzo dobrze. Jest podobny, jeśli nie identyczny do pilota, który został dołączony do ZL1. Smukła konstrukcja, ma gustowną i oszczędną formę. Przyciski nie są porozrzucane, ale sprawiają wrażenie poukładanych. Ich rozmieszczenie zostało dobrze przemyślane. W jednej chwili możemy mieć pod kciukiem wszystkie najważniejsze funkcje. Dodatkowo, gdy nie korzystamy z dolnej części pilota, na której ulokowano funkcje związane z odtwarzaniem filmów, możemy ją zakryć przesuwną, metalową osłoną.
Przyciski mają niski skok, ale są wyraźnie zaznaczone na pilocie. Pomaga to je zlokalizować nawet w kompletnych ciemnościach, w trakcie nocnych seansów. Jedynym niedociągnięciem tego akcesorium wydają się być przyciski odpowiadające za kontrolę głośności i programów. Nie są duże i można mieć pewne problemy z natychmiastowym znalezieniem ich po omacku na pilocie. Pewną osłodą jest ich ulokowanie niemal u szczytu pilota.
Interfejs cyfrowy również wydał się nam znajomy. Inżynierowie już od dłuższego czasu korzystają z tego samego, sprawdzonego układu dwóch menu – szybkich opcji, które pojawiają się w drobnej ramce w lewym, dolnym rogu ekranu oraz rozbudowanego menu wysuwającego się z dolnej części ekranu. Trzeba przyznać, że animacje są miłe dla oka, a nawigacja bardzo płynna, choć przesłania niemal całkowicie aktualnie wyświetlany film, czy też serial.
Warto też zwrócić uwagę i nagrodzić dobrym słowem przejrzystość interfejsu. Czcionka jest wystarczająco duża, aby z odległości 3-4 metrów bez problemów ją odczytać. Poszczególne kafle są dobrze opisane, chociaż osobiście inaczej bym zaprojektował niektóre ikony. To już jest jednak kwestia gustu i pozostaje poza obiektywną oceną.
Toshiba 42VL863 został wyposażony w 42-calowy ekran LCD z krawędziowym podświetleniem diodami LED. Zostały rozmieszczone wokół wyświetlacza. Ponadto pod powierzchnią całego ekranu rozlokowano specjalne dyfuzory rozpraszające światło. Jak to wygląda w praktyce? Średnio dobrze. Obraz nie wykazuje co prawda żadnych braków jeśli chodzi o jasność – co więcej, telewizor musi posiadać wbudowane czujniki światła, ponieważ oprogramowanie oferuje nam automatyczną kontrolę podświetlenia. Osoby niewyczulone na jakość obrazu będą zachwycone. Jednak ten odsetek ludzi, których kole w oczy „efekt halo” oraz efekt „rozmywania czerni” będzie nad wyraz niepocieszony.
Poziom czerni jest przeciętny, głównie przez wyżej wspomnianą technologię krawędziowego podświetlania. Telewizor po prostu nie potrafi wygasić podświetlenia w konkretnym punkcie – wszystko zależy od tego jak się rozkłada światło na dyfuzorach. W przypadku głębi kolorów, procesor obrazu świetnie sobie radzi. Matryca zaś nie zdradza się migotaniem i ewentualnymi dewiacjami. Pod tym względem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Producent na stronie produktowej zachwala, że VL863 obsługuje standard Full HD. Jakość obrazu, w tej rozdzielczości stoi na wysokim poziomie – zarówno jeśli sygnał leci po złączu USB, jak i HDMI. Procesor obrazu niestety nie do końca radzi sobie ze skalowaniem w standardzie SD, przez co klatki tracą na ostrości. W celu poprawienia jakości, projektanci wprowadzili funkcję Resolution+ – choć pomaga w widoczny sposób, to jednak pozostaje pewien niedosyt.
Kąty widzenia panelu LCD są zadowalające. W zakresie 30 – 150 stopni nie ma zauważalnych zmian jakości obrazu. Pierwsze dewiacje kontrastowe zaczynają być widoczne po przekroczeniu tych wartości w którąkolwiek ze stron. Nie można tego zaklasyfikować jako wadę – mało kto ogląda telewizję z takiej perspektywy.
Zaraz po uruchomieniu telewizora, oprogramowanie zaproponuje nam skorzystanie z automatycznego dopasowania parametrów wyświetlania – AutoView. Nie tylko dokona wstępnego ustawienia opcji, ale też będzie korygował poszczególne wartości w miarę zmiany warunków panujących w pokoju. Odpowiadają za to wbudowane w urządzenie czujniki zbierające informacje o natężeniu światła w otoczeniu. Osobiście wolałem po jakimś czasie wyłączyć tą opcję. Jest świetna, jeśli ograniczamy się do telewizji – krótkich programów i seriali. Dłuższe seanse wygodniej oglądać ze stałym, jasnym podświetleniem.
Automatyka to nie tylko AutoView. To również szereg predefiniowanych nastaw, pomiędzy którymi możemy nawigować zarówno z poziomu menu, jak i bezpośrednio za pomocą przycisku wysuniętego na pilot zdalnego sterowania. W praktyce pewnie zapomnimy bardzo szybko o możliwości żonglowania tymi ustawieniami, korzystając z najjaśniejszego dostępnego wariantu. Trzeba w tym miejscu też zanotować wysoką wydajność tychże ustawień. Poszczególne wartości zostały tak zoptymalizowane, aby przeciętny użytkownik nie musiał sięgać po ręczną korektę.
My oczywiście nie jesteśmy przeciętnymi użytkownikami i trochę na siłę próbowaliśmy majstrować przy manualnej zmianie parametrów obrazu. Wszystkie efekty tej zabawy można oglądać zarówno w czasie rzeczywistym na wyświetlanym obrazie, jak i na wywoływanej z menu opcji, prostej wizualizacji. Funkcji z których możemy skorzystać jest dużo. Począwszy od klasycznej zmiany kontrastu, przez współczynnik statyczny gamma, na Resolution+ kończąc.
Przy włączonym Active Vision M400, zauważyliśmy że obraz ma tendencję do zamierania na ułamek sekundy w regularnych odstępach czasu. Efekt jest niemal niezauważalny, ale użytkownik o wyczulonym oku doświadczy obniżonego komfortu oglądania.
Funkcje zmiany parametru obrazu w Toshiba 42VL863:
Wszystkie dostępne opcje sprawdziliśmy i zarejestrowaliśmy w formie zdjęć. Są on dostępne pod tym linkiem, lub po kliknięciu na poniższe zestawienie wybranych parametrów. Zostaniecie przeniesieni do pełnowymiarowej prezentacji. Aby następnie zapisać zestawienie na dysku twardym, wybierz opcję Download the Original size.
Kompatybilność – zarówno na poziomie plików, jak i urządzeń peryferyjnych – jest mocną stroną Toshiby 42VL863. Zaatakowaliśmy telewizor szerokim wachlarzem formatów oraz podłączyliśmy do niego kilka dysków o różnej wielkości. Odbiornik poradził sobie w prawie wszystkich przypadkach. Bez problemu wykrył i obsłużył pamięci typu flash o pojemności dwóch i czterech gigabajtów. Równie przyjaźnie potraktował dyski zewnętrzne 500GB, 1TB oraz 2TB. Przy tym ostatnim trochę dłużej trwało budowanie listy pozycji.
Przetestowaliśmy najpopularniejsze formaty zapisu i byliśmy mile zaskoczeni gdy telewizor odtworzył nawet MKV. Niestety są pewne niedogodności. Kupując ten sprzęt trzeba być przygotowanym na brak obsługi dźwięku DTS oraz napisów, jeśli nie są wmuxowane w film lub nie tworzą osobnej ścieżki w uruchamianym pliku.
Toshiba 42VL863 obsługuje tryb stereoskopowy, ale w ograniczonym zakresie. Możemy sobie darować pozyskiwanie i zgrywanie filmów SBS na dyski twarde, jeśli nie zdobędziemy do tego odtwarzacza multimedialnego. Telewizor pozwoli nam włączyć tryb trójwymiarowy tylko w przypadku korzystania z sygnału HDMI lub usług sieciowych. Jakiekolwiek próby włączenia 3D z USB (zarówno z dysku zewnętrznego, jak i pamięci flash) zakończą się fiaskiem i wyświetleniem komunikatu „Funkcja niedostępna”.
Gdy już podłączymy odtwarzacz, lub znajdziemy jakimś cudem w usługach sieciowych materiał 3D, będziemy mogli włączyć tryb stereoskopowy. Okulary dołączone do zestawu są lekkie, proste i trochę tandetne. Innymi słowy, niczym nie różnią się od kinowych. To nas prowadzi do zanotowania już oczywistego na tym poziomie faktu – telewizor został uzbrojony w pasywną technologię stereoskopową.
Nie zauważyliśmy żadnych rażących uchybień podczas seansu 3D. Nie byliśmy też jednak zachwyceni. Telewizor radzi sobie średnio dobrze redukując smużenie i efekt podwójnego obrazu do poziomu minimalnego, ale wciąż zauważalnego. Niestety nie znaleźliśmy nigdzie funkcji konwersji 2D do 3D. Współcześnie materiał trójwymiarowy wciąż nie jest na tyle rozpowszechniony, aby skutecznie konkurować z klasyczną telewizją. Człowiek z natury natomiast lubi się bawić gadżetami – a gadżet w postaci konwersji do 3D powitałby z wielką radością.
Telewizor należy do segmentu Smart TV. To oznacza, że posiada dostęp do internetu, który możemy mu zapewnić dwojako – podpinając bezpośrednio kabel Ethernet lub korzystając z adaptera WiFi – USB. Gdy już zapewnimy połączenie z siecią, możemy ze skromnego zestawu usług sieciowych – znajdziemy je w głównym menu
Z tego poziomu mamy dostęp do dwóch kafli – Youtube i Tohiba Places. Rozgraniczenie wydaje się być dziwne, zwłaszcza że potem i tak mamy dostęp do tej najpopularniejszej z usług internetowych. W Toshiba Places możemy na przykład ustawić własne konto, zagrać w gry, czy też przejrzeć Facebooka. Jest również możliwość oglądania video na DailyMotion.
Obiektywnie oceniając, Toshiba nie oferuje zbyt szerokiego wachlarza dodatków. Z drugiej strony, nie są one aż tak mocno pożądane przez potencjalnych użytkowników. Internetowe video jest, a dostęp do kont społecznościowych i tak mają zapewniony w smartfonach.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Amazon.pl przygotował atrakcyjną promocję na zakup czytnika e-book Kindle 16 GB! To doskonała okazja, aby…
Szukasz zestawu do wirtualnej rzeczywistości od Sony? Jeśli tak, to sprawdź rewelacyjna promocję na Sony…
Sklep RTV EURO AGD przygotował atrakcyjną ofertę na zakup czarnego kontrolera Sony DualSense. To świetna…
Granie w chmurze z Xbox! Streamuj swoje gry na smartfonie, tablecie, TV czy w VR…
Netflix pozwany po technicznych problemach podczas transmisji walki Paula z Tysonem. Czy gigant VOD ma…
RTV EURO AGD przygotowało wyjątkową promocję na słuchawki Bowers & Wilkins Px8. Szukasz sprzętu premium?…