Słabe efekty (wg. mnie zupełnie niepotrzebne), słabe dialogi, słaby scenariusz, denna fabuła, ogólnie słaba kontynuacja – tak uważają jedni. Według innych kinomaniaKów warto wybrać się do kina – Wreszcie mniej efektów, a trochę więcej filmu. Jak jest naprawdę, komu wierzyć? Do kin trafiła kolejna już część przygód najbardziej znanych agentów, których znakiem rozpoznawalnym są ciemne garnitury, okulary i urządzenie służące do wymazywania pamięci. Faceci w czerni 3 3D (Men In Black 3) zaserwują nam nie tylko po raz kolejny całą plejadę „obcych dziwolągów” z innych planet, którą możemy zobaczyć z bliska. To także produkcja, która przeniesie nas w trójwymiarowy świat efektów specjalnych, ale też do roku … 1969, razem z bohaterami. Do tego bardzo możliwe, że po filmie nie będziemy musieli oddawać okularów 3D od LG. Czy warto wybrać się do kina? Czy darmowe okulary od jednego z najbardziej znanych producentów telewizorów na rynku przy wejściu na salę kinową to powoli standard?
Gorące kobiety…
Film rozpoczyna się, kiedy w tajnym więzieniu Lunar Max, znajdującym się na Księżycu jesteśmy świadkami epizodycznej roli jednej z najbardziej pożądanych kobiet na świecie. Twórcy nie bez przyczyny wybrali do „otwarcia” swojej nowej produkcji taką gwiazdę. Mowa o wokalistce m.in. The Pussycat Dolls – Nicole Scherzinger, która rozgrzewa kinomaniaKów od pierwszych minut. Zobaczenie jej w wersji trójwymiarowej, odzianą w skórzane wdzianko, trzymającą niewinnie tort i udając słodką dziewczynkę – te sceny z pewnością na długo zapadną niektórym w pamięć. Warto dodać, że takie zabiegi (żeby przyciągnąć facetów do kina) stosują inni producenci. Jeszcze niedawno mogliśmy zobaczyć podobne obrazy podczas The Avengers, kiedy seksowna Scarlett Johansson, przywiązana do krzesła (również w czarnym, skórzanym stroju, podkreślającym jej figurę) była przesłuchiwana przez terrorystów.
Krótki zarys sytuacji…
W zasadzie od kilku pierwszych minut wiemy już, kto będzie sprawcą największego zła w dziejach ludzkości, w MiB 3. To Boris Bestia, który od ponad 40 lat jest więźniem najbardziej pilnie strzeżonego ośrodka dla kosmitów we Wszechświecie. Jednoręki od czasu pojedynku z Agentem K (Tommy Lee Jones) ucieka z celi i planuje wcielić życie swój plan zemsty, który przygotowywał przez całe życie. W celu wyeliminowania K, Boris cofa się w czasie i zabija go, przed tym, jak ten go schwyta. Jedyną osobą, która uświadamia sobie, co zaszło wokół niej – kiedy następnego dnia wszyscy w agencji MiB twierdzą, że agent K nie żyje od 40 lat – jest właśnie Agent J (Will Smith). Tylko on może przekonać swoją szefową O (Emma Thompson) o tym, że Boris wykonał skok w czasie, do roku 1969 roku. Jednak, żeby udać się za nim, warto cofnąć się o jeden dzień wcześniej, by mieć czas na odnalezienie K oraz na powstrzymanie Borisa. Tymczasem po udanej podróży do przeszłości – odnalezienie Agenta K (nawet dobra rola Josha Brolina – jako młody K) przez J nie będzie trudne. Jednak czy zdążą odnaleźć najbardziej poszukiwanego zbiega, który w czasie teraźniejszym dokonuje inwazji na naszą, bezbronną planetę?
Czy warto zobaczyć w 3D?
Druga część Men in Black była rewelacyjna, choć trochę krótka. Tutaj fabuła zapowiadała się równie ciekawie, trailer promujący trzecią odsłonę Facetów w czerni był całkiem niezły, ale na tym się kończy. Po seansie nie trudno nie zgodzić się z poniższym komentarzem, który jest kwintesencją całej produkcji.
Słabe efekty (wg. mnie zupełnie niepotrzebne), słabe dialogi, słaby scenariusz, denna fabuła, ogólnie słaba kontynuacja.
– qhaaash – Filmweb
Po pierwsze efekty w wersji trójwymiarowej faktycznie są słabe, aż strach pomyśleć, z jakimi dylematami – uciec w połowie nudnego filmu, a może udawać, że musimy wrócić do domu wyłączyć żelazko (o 23:00?) – albo emocjami typu zażenowanie, smutek, żal, naprawdę bilet kosztował 29 złotych – muszą walczyć widzowie? Twórcy po kilkunastu pierwszych minutach chyba zapomnieli o tym, że to film 3D. Kolejny raz, kiedy można było faktycznie odczuć głębie był start rakiety na Księżyc (końcówka filmu). A co przez resztę produkcji? Nuda, nic się nie dzieje zupełnie, jak w polskim filmie.
Po drugie dialogi są, ale jakby ich nie było. Można powiedzieć, że gdyby wyciszyć je wszystkie i zastąpić je w tle „kowbojską muzyką”, której Agent K słucha na co dzień w swoim aucie, może film byłby do zniesienia. Zamiast tego otrzymujemy Agenta J, który przez cały film próbuje sprawić, by było śmiesznie, ale mu nie wychodzi. Wszelkie próby rozbawienia nas – widzów – są daremne. Nie ma się z czego śmiać, a przecież to komedia.
Po trzecie skoki w czasie przyprawiają nie tylko o bóle głowy, ale jakąś nielogiczną spójność. Jak to możliwe, że Agent J jako jedyny pamięta to, że jeszcze wczoraj istniał ktoś taki, jak K? Jaki związek z podróżami w czasie ma większe zapotrzebowanie (zachłanność) Agenta J na czekoladowe mleko? Dlaczego J nic nie wie o tym, że rząd USA już dawno przechwycił urządzenie pozwalające na podróżowanie w czasie? Dlaczego agent z wieloletnim stażem, ze stopniem upoważnienia, umożliwiającym dostęp do najbardziej strzeżonych tajemnic na świecie, tak naprawdę nie zna wszystkich ważnych szczegółów?
Po czwarte zabawne sytuacje to zaledwie 0,00001 procent całego filmu. Owszem może śmieszyć to, że Andy Warhol tak naprawdę jest agentem MiB, który nie mając pomysłów (pracując pod przykrywką jest przecież najbardziej znanym artystą) maluje zupy i inne rzeczy. Są także odniesienia do postaci ze świata muzyki oraz filmu. Na wielkich, agencyjnych wyświetlaczach mogących sugerować, że to kosmici, można zobaczyć zaledwie przez ułamek sekund, znane postacie, jak Lady GaGa, Tim Burton czy Justin Bieber. Delikatna aluzja, że to według agentów MiB Obcy, którzy chcą nas zgładzić? Podsumowując za mało, jak na film komediowy.
…to może chociaż okulary LG
Ktoś złośliwi powiedział po nocnym seansie, że skoro nie możemy „zabrać dobrego nastroju” po filmie do domu, jaki towarzyszył nam przed premierą, to może chociaż uda się wynieść okulary 3D. Tymczasem nie ma potrzeby, by działać tak nieracjonalnie. Koncern LG chyba przewidział, że MiB 3 to niezbyt interesujące widowisko w 3D więc, żeby nas nie zniechęcić do trójwymiarowych produkcji po nieudanym wyczynie Barryego Sonnenfelda (twórcy trzeciej części przygód agentów) widzowie nie muszą zwracać okularów LG, które dostali na seans. Tak było przynajmniej w poznańskim Cinema City, gdzie łatwo przekalkulować, że dzięki temu działaniu promocyjnemu bilet do kina nie kosztował aż tak dużo. LG Cinema 3D Party Pack można znaleźć w porównywarce Ceneo. Jest tam dotępny w cenie od 29 zł (ma go tylko 1 sklep).
Przykład: dwa bilety na MiB 3 3D, to koszt 58 złotych, na osobę wychodzi więc 29 złotych. Jeżeli najtańsze okulary LG dostaniemy za ok. 20 zł, to wychodzi na to, że za cenę 9 złotych możemy obejrzeć Facetów w czerni 3 3D (ale nie musimy, możemy po prostu odebrać darmowe okulary i zawrócić do domu) i otrzymać za darmo okulary trójwymiarowe, które przydadzą się podczas kolejnych obrazów w wersji 3D, które na spokojnie możemy zobaczyć na dużym ekranie TV.
Podsumowanie: dla kogo MiB 3
Jeśli lubicie filmy, na których można się zrelaksować (porządnie wyspać), sprawdzić czy okulary 3D nadają się odczytywania nowych wiadomości SMS albo po prostu chcecie uciec od domowych obowiązków na jakiś czas – MiB 3 3D jest właśnie dla Was. Natomiast jeśli lubicie się śmiać, śledzić wartką akcję oraz niesamowite efekty specjalne, zwłaszcza w wersji 3D, to po prostu upewnijcie się, że podczas najbliższej wizyty w kinie, MiB 3 nie będą już grani. Wtedy ze spokojem możecie wejść na jakikolwiek film z 3D w tytule. Na pewno będzie lepszy, dużo bardziej śmieszny, niż Faceci w czerni 3. Całe szczęście gra Men in Black 3 Standalone Software (Xbox 360) jest bardziej wciągająca, niż jej kinowa wersja.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ja na pewno obejrzę, żeby przetestować mój nowy nabytek – telewizorek LG w jakości 3D. Kupiłem tv z serii LM, bo słyszałem, że są extra – zobaczymy jak się sprawdzi.