„Batman v Superman”, który od 1 kwietnia można oficjalnie oglądać w polskich kinach, nie zbiera najlepszych recenzji. Wieszają psy na nim zarówno krytycy, jak i fani komiksów, ukontentowani pozostając jedynie miłośnicy niezobowiązującej rozwałki. To nie jest jednak film arcyzły – oto 7 rzeczy, które w tym filmowym starciu gigantów mi się szczególnie podobały.
Poniższy tekst nie będzie recenzją filmu „Batman v Superman”, bo tych powstało już całe mnóstwo. Łatwo znaleźć w tym widowisku błędy logiczne, aktorskie potknięcia czy przerysowane sceny akcji. Łatwo obrazić się, odwrócić na pięcie i krzyknąć wniebogłosy: 1/10! Nie będzie to jednak sprawiedliwe. „Batman v Superman” to film, który na pewno spodoba się wielu osobom, bo komiksowym ignorantom będzie się go oglądało rewelacyjnie. Oto 7 rzeczy, które spodobały się osobie, która na komiksach się wychowała. [UWAGA, możliwe drobne SPOILERY!]
Tempo akcji
W filmie „Batman v Superman” od pierwszych minut jesteśmy dosłownie wrzuceni w wir akcji. Co prawda, zanim akcja skupi się na dorosłych superbohaterach, będziemy musieli po raz n-ty obejrzeć scenę zabójstwa rodziców Bruce’a Wayne’a. Pod względem stylistycznym jest ona bardzo wysmakowana, ale nie wnosi tak naprawdę nic do samego filmu. Na szczęście poza tą sceną, nie doświadczymy tu żadnego przeciągłego przedstawienia postaci z jej wyeksponowaniem na pierwszy plan i pokazaniem w świetle monitorów. Zack Snyder wyszedł z założenia, że każdy widz wie, kim jest Batman i kim jest Superman. Nie muszą oni witać się z nami, dlatego też od razu biorą się do roboty. Tempo akcji nie spada do samego końca. Jest intensywnie przez całe 151 minut.
Starcie Batmana z Supermanem
Mimo że w „Batman v Superman”, żaden z bohaterów tytułowych nie jest głównym antagonistą i na horyzoncie pojawia się poważniejszy problem (czyli Doomsday), to właśnie na scenę pojedynku obu panów czeka się z największymi wypiekami. To spełnienie wszystkich tych dziecięcych marzeń, gdy dysponując figurkami Batmana i Supermana, tworzyłem fikcyjne starcie obu superbohaterów, pozostając bez ostatecznej odpowiedzi: kto jest silniejszy, sprytniejszy, lepszy? Zack Snyder nie udziela nam jednoznacznej odpowiedzi, bo z jednej strony na Supermana nie ma mocnych, chyba że akurat użyjemy fortelu z kryptonitem w roli głównej. Scena walki Batmana i Supermana jest rewelacyjna, choć trochę bez sensu. Do dziś, kilka dni po seansie, nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego obaj panowie musieli walczyć. Gdyby pogadali, doszliby do porozumienia. Potyczka Batmana i Supermana toczy się w nocy, w strugach ulewnego deszczu i przypomina nieco walkę Neo z Agentem Smithem w „Matrix: Rewolucje”.
Wizja przyszłości
„Batman v Superman” to nie adaptacja jednego konkretnego komiksu, a miszmasz wielu różnych historii. Osoby, które nie są tego świadome, mogą czuć się nieco zagubione. Sny Batmana i na pozór wyrwana z kontekstu wizja „madmaksowej” przyszłości nadają obrazowi Snydera pełniejszego wyrazu. Rozgrywająca się w zdewastowanym, postapokaliptycznym świecie sekwencja kończąca się pojmaniem Batmana przez sługusów Supermana to nawiązanie do historii z komiksów „Injustice”. Przedstawiają one świat, w którym Superman staje się tyranem starającym się utrzymać pokój i bezpieczeństwo na świecie za wszelką cenę. Ta wojna wyniszcza obu bohaterów i ma tragiczny finał. W „Batman v Superman” dostajemy tylko wizję przyszłości, ale niewykluczone, że za kilka, może kilkanaście lat na ekranach kinowych pojawi się pełnometrażowy film przestawiający ten konflikt.
Przekombinowana muzyka
Stale rosnące napięcie w filmie jest potęgowane przez wyrazistą muzykę Hansa Zimmera i Junkie XL. Wszystkie utwory są odpowiednio wkomponowane w zdarzenia na ekranie, dobrze podkreślając emocje targające bohaterami. Muzyka w tym filmie jest bardzo ważna, co szczególnie odczują osoby, które wybiorą się na seans w IMAX-ie (polecam). W „Batman v Superman” nie doświadczymy standardowego zestawu muzycznych sztuczek Hansa Zimmera, które zostały odpowiednio zmodyfikowane przez Junkie XL. Kiedy już obejrzycie film, w domowym zaciszu odpalicie Spotify lub Deezera i soundtracku „BvS” posłuchacie od razu. Naprawdę warto.
Dźwięk
Wybierając się na „BvS” zdecydowanie warto dorzucić kilka złotych i wybrać się na seans do IMAX-a. Efekty dźwiękowe w tym filmie są naprawdę na wysokim poziomie i można przewidywać, że dostaną wiele nagród w kategoriach technicznych. Odwzorwanie przestrzeni dźwięku w IMAX-ie jest naprawdę wzorowe. Niezależnie od tego, czy na ekranie mamy wybuch, czy delikatnie uderzający o ziemię przedmiot, odczuwamy to na własnej skórze. W „BvS” oglądanym w IMAX-ie zdarzały się jednak sceny, w których wszystko było o pół stopnia za głośne. To nie jest bezpośrednio moja obserwacją, ale znajomych, którzy razem ze mną byli w kinie.
Efekty 3D
Doskonały dźwięk to nie wszystko. „Batman v Superman” ma naprawdę spektakularne efekty specjalne, które warto zobaczyć w 3D. Na ekranie dużo się dzieje, a trójwymiarowe okulary poszerzają spektrum widzenia. To także jeden z plusów przemawiających za tym, by „BvS’ obejrzeć w IMAX-ie. W żadnym dotychczasowym filmie o superbohaterach, nie działo się tyle, co w potyczce Batmana z Supermanem. Koniecznie zobaczcie to na srebrnym ekranie.
Wonder Woman, och, Wonder
Na koniec chciałem oddać hołd pięknej Gal Gadot, moim zdaniem jednej z najseksowniejszych współczesnych aktorek, która, mimo iż odgrywa rolę drugoplanową (a może nawet i trzecioplanową), to za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, wygląda olśniewająco. Niezależnie od tego czy akurat jest w szykownej sukni, czy w stroju Amazonki, Gal Gadot znakomicie odnajduje się w roli Wonder Woman. Jestem pewien, że pomimo znacznie krótszego czasu ekranowego, to właśnie Wonder Woman wiele osób zapamięta jako najjaśniejszy punkt filmu. Co ciekawe, Gal Gadot wypada także bardzo dobrze pod kątem aktorskim. Jej dialogi są oszczędne, ale na poziomie, a gra aktorska urzeka. Jestem przekonany, że film „Wonder Woman”, który w kinach pojawi się w 2017 r. będzie bardzo udaną produkcją. Czekam z niecierpliwością!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.