reklamaml
Copyright © rtvManiaK.pl wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wyrażamy zgody na kopiowanie całości lub fragmentów treści. |
Największa sieć blogów Nowych Technologii techManiaK.PL CATALIST s.c., ul. Krowoderskich Zuchów 17/12, 31-271 Kraków 475 queries. 0,124, 0.124 (0,124) (14839121.25, D3dgg6hDh43) |
Ja juz od dawna nie uzywam plyt CD. To przeżytek w kwestii dzwieku so Vinyla i użyteczności w stosunku do streamingu. Muzyka na wlasnosc nie zginie. Tak dlugo jak sa milosnicy muzyki czy brzmienia, vinyl bedzie zyl rownoleglym zyciem. Dla mnie wlasnie streaming + vinyl to idealne połączenie.
Kiedyś byłem kolekcjonerem płyt CD – od kilku lat nie kupiłem już ani jednej, gdyż streaming w pełni zaspokoił moje potrzeby, czyli legalne wspieranie artystów, niewielkim kosztem. Dostęp do muzyki mam wszędzie, gdzie jest internet, a także w podróży, kiedy korzystam z pobranych na smartfon plików w aplikacji. W cenie jednej płyty mam miesiąc przyjemności muzycznej.
U mnie nałóg kolekcjonowania albumów czasem dochodzi do głosu, ale teraz kupuję w zdecydowanej większości płyty polskich wykonawców, którym chcę zwyczajnie podziękować za radość z muzyki (choćby Lao Che). Do streamingu podchodziłem jak pies do jeża, ale wygrała wygoda (muzyka towarzyszy mi często podczas pracy) i chęć odkrywania nowości, nawet mimo kalectwa algorytmów polecających.
Coraz rzadziej mamy czas na delektowanie się albumem ulubionego twórcy jak prawdziwym dziełem sztuki – kiedyś pasjami licytowałem winyle, wgapiając się później w załączone książeczki czy samą okładkę, kiedy płyta obracała się już w gramofonie.
Hmmm, chyba zbyt nostalgicznie to zabrzmiało.. 🙂
Mówiąc serio wydaje mi się, że obie formy (streaming i tradycyjne nośniki) doskonale się uzupełniają i mimo rewolucji, jaka się dokonała, fizyczne albumy będą miały się dobrze, choć pewnie staną się bardziej egalitarne – zresztą już od dawna ceny nowych winyli wołają o pomstę do nieba.
Heh – nigdy w życiu nie skorzystałem z jakiegoś serwisu streamującego muzykę… I brechtam czytając takie niusy….
Skąd mam wrażenie, że w podobnym tonie mogli wypowiadać się kopiści, zarzekający się, że nie dotkną drukowanej książki, czy zwolennicy dorożek, obserwujący pierwsze automobile? 🙂