Słuchawki „true wireless” za około 70 zł, które mają stację ładującą w zestawie i grają całkiem sensownie? Niemożliwe? A jednak: Chińczycy pokazują, jak powinny wyglądać i brzmieć najtańsze słuchawki tego rodzaju, które nie spowodują, że znienawidzimy muzyki. Stosunek ceny do jakości: poza konkurencją.
Po rozpakowaniu pudełka z QCY-QS1 TWS BT naszym oczom ukazują się słuchawki, elegancko ułożone w etui służącym jednocześnie do ich transportu oraz ładowania. Jasny kolor diody, jaki pojawia się po uruchomieniu zestawu, informuje nas o tym, że słuchawki są w pełni naładowane – gdyby któraś z nich zaświeciła na czerwono, wtedy mamy pewność, że stacja właśnie ją ładuje.
Na zdjęciach powyżej zauważycie, jak wygląda spód słuchawki – jest gładki, nic z niego nie wystaje, a powierzchnia służąca do ładowania jest minimalnie wklęsła. O prawidłowe ułożenie słuchawki w etui dbają wbudowane magnesy, które poza tym nie pozwalają wypaść im z pudełeczka.
Choć w Sieci znajdziecie sporo narzekań na niewielki otwory w etui, z których trzeba wyjąć słuchawki, to choć sam mam spore dłonie, bez trudu radziłem sobie z błyskawicznym ich aktywowaniem i odkładaniem. Jak widzicie na umieszczonym niżej zdjęciu, wnęki te są bardzo dobrze wyprofilowane.
Sama stacja ładująca-etui oczywiście wymaga podłączania do prądu – kiedy przyjmuje energię, informuje nas o tym świecącą diodą:
Etui jest nie tylko miejscem, w którym wygodnie przechowujemy słuchawki, ale służy dla nich jako powerbank: potrafi naładować je bez trudu 3-krotnie, zanim będziemy musieli podpiąć etui ponownie do gniazdka. Nie spodziewałem się, że tak szybko przywyknę do wygody tego rozwiązania. Same słuchawki bez przeszkód wytrzymują około 3 godzin użytkowania na ponad połowie skali głośności: im ciszej słuchamy, tym dłużej będą nam towarzyszyć. W warunkach domowych uzyskałem czas działania zbliżający się do deklarowanych przez producenta 4h, jednak słuchałem na ok 40% głośności i nie wędrowałem daleko od nadajnika. Rozładowane słuchawki naładują się w około 1,5 h, co uważam za dobry wynik.
Stabilność połączenia
Co jakiś czas dźwięk lekko zafaluje, jakby minimalnie na ułamek sekundy zmniejszyła się głośność, po czym wróciła do właściwego ustawienia. Nie jest to permanentne, ale zdarza się kilka razy dziennie, dodatkowo słuchawki są wrażliwe na ułożenie naszej głowy – przy gwałtownych ruchach, biegu, skokach i tym podobnych po prostu słychać co jakiś czas zaburzenia w przesyłanej muzyce.
Głośność
Jak na słuchawki bezprzewodowe nie jest źle, ale QCY wyraźnie odstają od słuchawek przewodowych. W zasadzie przez większość czasu słuchałem ich na około połowę skali – do około 1/3 skali są bardzo ciche, rozkręcają się od połowy.
Izolacja od otoczenia
Dotykamy tu dwóch problemów: po pierwsze związanych z koniecznością poprawiania słuchawek w uchu, ponieważ są bardzo wrażliwe na niewłaściwe ułożenie. Jeśli umocujemy je za głęboko, szybko w uchu wytworzy się odczuwalne ciśnienie, ponieważ fabryczne gumki są spore i szczelnie wypełniają kanał, aż za dobrze izolując od otoczenia.
Druga kwestia związana jest właśnie z oryginalnymi gumkami, które niezbyt mi pasowały i chciałem je wymienić – niestety, okazało się, że na pianki wymiana jest niemożliwa, bo słuchawki zwyczajnie nie zmieszczą się w dedykowanym etui (a jeśli się nie zmieszczą to nie dość, że łatwiej je zgubić, to jeszcze ich nie podładujemy). Jesteśmy więc skazani na rozwiązanie oryginalne bądź kombinowanie z gumkami od innych słuchawek, natomiast pianki w stylu Comply odpadają. Uważam to za sporą wadę, ponieważ piankami można za niewielkie pieniądze poprawić brzmienie i komfort użytkowania nawet dość przeciętnych słuchawek.
Brzmienie
1. Manic Street Preachers – Dylan & Caitlin: dźwięk jest lekko przymglony, stłumiony, głosy tracą przestrzeń i – zwłaszcza żeński wokal – charakterystyczną miękkość, która rozkwita przy lepszym sprzęcie, zwłaszcza słuchawkach otwartych.
2. Painkiller w wykonaniu Death – tu całość się broni, ale ciągle brakuje przestrzeni i słychać nierównomierne brzmienie z pociśniętą górą i dołem, a średnica ucieka gdzieś na dalszy plan. Wokal traci sporo drapieżności i mocy, ale gitary ratują całokształt.
3. Coma – Przybysze z Matplanety: galimatias po całości. Gęste brzmienie przymulające cały kawałek, niskie tony w zestawieniu z akompaniującą elektroniką zamieniają ten kawałek w jakieś zupełnie niestrawne danie. Zauważyłem, że QCY w ogóle słabiej radzą sobie z natłokiem pomieszanych dźwięków (skład rockowy + dominująca elektronika), zlewając poszczególne instrumenty tak, że trudno nam coś interesującego z piosenki wyłowić.
4. Temple of the Dog – Hunger Strike: ginie dramaturgia utworu, wykrzyczane emocje znikają pod płaskim dźwiękiem, bas traci moc. Chyba najbardziej stłamszony rodzaj brzmienia, które do QCY zwyczajnie nie podchodzi. Szerzej patrząc odradzałbym ten model miłośnikom wczesnego Cornella, Veddera, Nirvany – ogółem mieszanek rocka alternatywnego, który nie cieszył się świetną jakością nagrań (to samo zresztą dotyczy metalu, zwłaszcza trashu z lat 80ych o charakterystycznym suchym brzmieniu). Nowszy metal za to brzmi tu zadziwiająco dobrze – choćby ostatnie płyty Kata… ale to z drugiej strony to już nagrania z epoki Loudnes War, a piętą Achillesową QCY jest właśnie dynamika i mają tu po prostu z górki.
5. QOTSA – The Lost Art of Keeping a Secret – brudna i przesterowana, szarpana gitarowa muzyka o dziwo brzmi całkiem dobrze. Po Comie spodziewałem się, że tu też czym prędzej zmienię utwór, ale spotkało mnie miłe zaskoczenie. Wygląda na to, że tam, gdzie syntezator jest dopełnieniem, a dominują gitary, słuchawki potrafią dać sobie radę.
6. Audiobooki: bez zastrzeżeń.
Rozmowy telefoniczne i parowanie urządzenia
Niestety, wiele zależy od warunków, w jakich rozmawiamy – w pomieszczeniach jest w porządku, natomiast na dworze pojawiają się problemy z głosem. Bezapelacyjnie muszę jedna podkreślić, że rozmówcy nie skarżyli się na odwzorowanie mojego głosu, więc mimo miniaturowych wymiarów słuchawek skrywają one całkiem sensowny mikrofon.
Samo parowanie słuchawek ze smartfonem przebiega błyskawicznie i bezproblemowo:
Czy warto kupić słuchawki QCY-QS1 TWS BT?
Choć zdrowy rozsądek podpowiada, że słuchawki bluetooth za takie pieniądze nie powinny grać, to okazuje się, że radzą sobie całkiem, całkiem. Jednak nie jest to z pewnością sprzęt dla osób, które delektują się muzyką – raczej polecałbym do aktywności fizycznej, oglądania filmów, słuchania muzyki w tle, spacerów na mieście czy przemieszczania się komunikacją publiczną. Co ważne, nie jet to ten typ słuchawek, który rozpadnie się przy upadku na ziemię – użyte materiały są dobrej jakości, choć nieco przyoszczędzono na etui.
W swojej klasie cenowej jest to urządzenie poza konkurencją.
Słuchawki, które testowałem, zamówiłem na Aliexpress – znajdziecie jeszcze kilku sprawdzonych sprzedawców. Ten sam model dostępny jest również w ofercie popularnych, chińskich sklepów – np. Banggood, GearBest czy GeekBuying.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny QCY-QS1 TWS BT
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Zycie nie jest sprawiedliwe i byc moze to dobra wiadomosc dla wiekszosci z nas. – Oscar Wilde
Finansowo bardzo dobra opcja, w sumie nie byłoby szkoda nawet gdyby zakup nie okazał się do końca udany. Sam mam już dobre słuchawki bezprzewodowe JIB od Skullcandy, które mi służą i na codzień do chodzenia po prostu i do biegania
Słuchawki z kabelkiem jednak to podstawa, mniejsze prawdopodobieństwo zgubienia, przynajmniej w moim przypadku, a mam tendencje do takich rzeczy. Dlatego osobiście jestem zwolennikiem kabelka. Na megascenie znalazłem fajne słuchawki z avlinka, jakość w porównaniu do ceny ok, na co dzień, na siłownie i do biegania. Dobrze trzymają się uszu.
Słucham szeroko pojętej muzyki elektronicznej. W domu mam SHE 3590, Tak gwoli ścisłości.
Zasadniczo mam na czym słuchać, ale zaciekawiłeś mnie tą ceną. To dobra okazja, żeby przekonać się na własnej skórze ile są warte słuchawki BT w kontekście wygody 🙂
W kontekście wygody są bardzo dobre, ale czy sprawdzą się w elektronice… Hmm. Dla mnie niezbyt, jeśli słuchasz poplątanej, mocnej muzyki, w której coś się dzieje na kilku planach jednocześnie, to QCY zwyczajnie się w tym gubią – rzuć okiem na akapit, gdzie pisałem o kawałku Comy (w ogóle w tym fragmencie sprawdzisz, z czym sobie radzą lepiej, z czym gorzej). Na pewno w kategorii: cena-jakość-możliwości, to sprzęt bardzo dobry, w zasadzie wybitny.
Dlaczego w tym artykule nie ma Disqusa?
Chciałem tylko zapytać, do jakich przewodowych słuchawek można te chińczyki przyrównać. Zagrają w chociaż zbliżony sposób do królów niskiej półki, czyli chwalonych Phillipsów za 40 zł?
Dobre pytanie: jeśli mówisz o Philips SHE3700 (mam dwie pary od kilku lat i dzielnie służą) to na pewno jest to inne granie: Philipsy są jasne i dość przestrzenne, a QCY grają bardziej basem, są lekko nosowe, przymglone, ale nie tak jak choćby tanie Xiaomi Mi Ear Basic, które grają samym zlanym basem i są po prostu słabiutkie.
W QS1 gra dół i wysokie, ale o dziwo sprawdza się to dobrze przy takim rodzaju grania, o jakim wspomniałem w tekście. QCY bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i jeśli zaczekasz na promocje, warto je kupić za ok 70 zł – to moim zdaniem bezdyskusyjne. Napisz kilka kapel, które w jakiś sposób scharakteryzują Twój gust muzyczny, będzie mi łatwiej powiedzieć na ile Ci podejdą.
Mam tę słuchawki i czasem jest mała przerwa w transmisji. Generalnie grają spoko, czas grania około. 2 godzin, czas ładowania około godziny.