Gdybym miał zgadywać, gdzie wideorejestratory są najbardziej popularne, obstawiałbym Rosję – ale jeśli tak dalej pójdzie, także my, Polacy, dołączymy do największych sympatyków tego typu gadżetów. Myślicie, że chodzi o bezpieczeństwo, czy raczej odzywają się w nas mniej chlubne instynkty?
Dlaczego korzystamy z wideorejestratorów?
Podstawowe argumenty, które usłyszymy od nabywców takich urządzeń, dotyczą może nie bezpośrednio bezpieczeństwa na drodze (bo rejestrator wszak nam w tym nie pomoże) ale raczej kwestii postępowania, które czeka nas w razie wypadku. Patrząc na fakt, że sporo kierowców traktuje przemieszczanie się ulicami miasta jako tor testowy, na którym nie trzeba stosować kierunkowskazów, a inni uczestnicy ruchu stanowią konkurentów, których koniecznie należy zostawić w tyle ruszając spod świateł, nie jest to wcale nieuzasadnione przekonanie.
Nagranie z rejestratora może nam pomóc w przypadku kolizji, kiedy jej sprawca nie będzie poczuwał się do winy: na szczęście sądy traktują w przeważającej większości przypadków takie nagrania jako wiążące dowody. Jeśli szukacie interesujących rejestratorów, możecie zerknąć na przygotowane przez TechManiaKa zestawienie, gdzie zgrupowaliśmy coś na każdą kieszeń.
Sam nie korzystam z wideorejestratora, choć niejeden raz byłem świadkiem jeżących włos na głowie zachowań na drodze i miałem stłuczkę spowodowaną przez auto jadące za mną, więc standardowy sprzęt bez tylnej kamerki i tak niewiele by mi pomógł. Biorąc pod uwagę poziom kultury części kierujących nie dziwie się jednak, że coraz więcej osób czuje się po prostu bezpieczniej, nagrywając otoczenie podczas jazdy.
Jednak, jak podaje portal moto.pl, Polacy pokochali rejestratory nie tylko z powyższych przyczyn, bowiem… lawinowo rośnie ilość obywatelskich zgłoszeń na Policję o możliwości łamania przepisów drogowych.
Obywatelski obowiązek czy donosicielstwo?
Rozważmy następujący przypadek: na trasie, którą pokonujemy codziennie do pracy widzimy co jakiś czas młodego gniewnego, wymuszającego pierwszeństwo (bądź wprost przeciwnie, 80-latka, który sunie swoim autem środkiem jezdni, blokując dwa pasy ruchu). Spotykamy go regularnie, kilka razy w miesiącu i za każdym razem prowadzi on auto równie niebezpiecznie dla innych uczestników ruchu, aż pewnego dnia jesteśmy świadkami wypadku,w którym komuś staje się krzywda.
Czy moglibyśmy temu zapobiec, zgłaszając nagranie na Policję, na którym byłoby uwiecznione poprzednie naganne zachowanie tego kierującego? Właśnie to jest kluczowa kwestia, nad którą powinniśmy się zastanowić.
Spora część użytkowników Internetu w komentarzach daje wyraz swojemu niezadowoleniu z praktyk nagrywania i przekazywania Policji takiej dokumentacji, traktując je jako albo spadek po okresie PRLu, kiedy funkcjonował twór określany mianem ORMO, albo jako wyraz zawiści wobec użytkowników sportowych aut, którzy niekiedy na publicznych drogach testują ich możliwości.
Coraz częściej jednak dochodzą do głosu osoby twierdzące, że rozpatrywanie tak poważnych kwestii w kategoriach donosu jest nieporozumieniem, bowiem my wszyscy powinniśmy reagować na to, co widzimy na drogach w celu eliminacji zagrożenia ze społeczeństwa. Oczywiście dodatkowo wchodzą tu w rachubę przepisy regulujące zachowanie na drodze.
Oddajmy głos redakcji Moto.pl:
Policja również notuje rekordowe liczby zgłoszeń o możliwości łamania przepisów drogowych. W ramach akcji „Stop agresji drogowej” w 2018 roku kierowcy przesłali na policyjną skrzynkę aż 16 tys. donosów. To aż o połowę więcej niż rok wcześniej.
Policyjny projekt „Stop agresji drogowej” pozwala zasygnalizować o niebezpiecznych i szczególnie agresywnych zachowania innych użytkowników dróg. Dowody (filmy, zdjęcia) na takie zachowania można przesyłać do komend wojewódzkich i powiatowych. Początkowo akcja nie cieszyła się zbyt dużym powodzeniem, rosnąca liczba kamer w autach to zmieniła.
Jak widzimy, ilość zgłoszeń (czy jak też chcą niektórzy – donosów) rośnie ostatnio lawinowo i patrząc na rosnącą liczbę aut na drogach przy jednoczesnym spadku cen rejestratorów, można spodziewać się podobnych wzrostów w najbliższym czasie.
Dla mnie, jako przeciętnego użytkownika dróg, interesująca jest jedna kwestia: jak przekłada się ilość przekazanych nagrań na kary w stosunku do ich „bohaterów” oraz czy ten trend spowodował spadek liczby wypadków drogowych? Na pierwsze pytanie nie udało mi się znaleźć odpowiedzi, jednak na drugie już tak. Sprawozdania policyjne są tu jednoznaczne: w 2018 w porównaniu z 2017 rokiem, w którym odnotowano 32 760 wypadków, ich liczba spadła o 1 086 wypadków (-3,3%).
Moim zdaniem, jeśli przynajmniej część tego trendu zawdzięczamy zgłoszeniom z nagraniami, to są one zwyczajnie potrzebne. A Wy jesteście zwolennikami, czy przeciwnikami rejestratorów jazdy i robienia z nich pożytku? Dajcie znać w komentarzach.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
W Rosji wideorejestratory są bardzo popularne, ponieważ ich posiadanie skutkuje zniżką w ubezpieczeniu za samochód.