Istnieją dzieła, które umykają ekranizacji i jednym z nich jest słynne „Locke & Key” Joe Hilla (tak, tego) i Gabriela Rodrigueza. Seria łącząca horror, wątki familijne, historię o dorastaniu i magii dzieciństwa oraz Opowieść przez duże O. To nie może się udać.
„Locke & Key”, czyli arcydzieło rozrywkowego komiksu
Serię Hilla i Rodrigueza poznałem dość późno i powiem to bez ogródek: po „Sandmanie” Gaimana „Locke & Key” utwierdziło mnie w przekonaniu, że Opowieść współcześnie skrywa się w komiksie.
Tęsknimy za historiami, mitem, wielkimi opowieściami (popularność kina superbohaterskiego, odrodzenie seriali, tasiemcowe serie tytułów książkowych tylko to potwierdzają), które dadzą nam pasję uczestnictwa w czymś istotnym, co nie tylko pochłania poprzez pobudzanie ciekawości, ale też w jakiś sposób nas zmienia.
Na szczęście za sobą mamy już czas, kiedy komiks chyłkiem wychylał się gdzieniegdzie w mainstreamie, w powszechnej świadomości pozostając ciągle czymś w rodzaju średniowiecznej Biblii Pauperum. Dziś, mówiąc o tej dziedzinie kultury, nie trzeba w końcu spierać się o podstawowy fakt: czy komiks w ogóle zasługuje na miano dzieła sztuki. Oczywiście, to tak gigantyczny rynek, że pełno w nim przeciętniactwa czy wręcz tandety, ale coraz częściej wyławiamy z morza tytułów prawdziwe perły – takie, jak „Locke and Key”.
„Locke and Key” to 6-tomowe wydawnictwo, które stanowi cudowną mieszankę historii rodzinnej, horroru i opowieści o dojrzewaniu. Hill, będący synem Stephena Kinga, podobnie jak ojciec ma wybitny talent do budowania kilkoma ledwie zdaniami postaci tak złożonych, pokręconych i wiarygodnych psychologicznie, że ze świecą szukać godnego konkurenta w tej dziedzinie.
Jeśli nie znacie tej serii, nie chcę psuć Wam zabawy i nie wspomnę nic o fabule, ale wspomnę, kto powinien rzucić się do lektury:
- ze świata komiksu – fani Gaimana, Moore’a, Azzarello, Willinghama;
- ze świata serialu – sympatycy „Stranger Things”, „Dark”, „Miasteczka Twin Peaks”';
- ze świata książki – wyznawcy Lovecrafta, Kinga, Bradburego;
- ze świata filmu – wielbiciele „Niekończącej się opowieści”, „To”, „Domu w głębi lasu”, „Koszmaru z ulicy Wiązów” czy „Krzyku”.
Oczywiście to porównania odnoszące się do klimatu „Locke and Key” (choć zapożyczeń z kultowych dzieł znajdziecie tu bez liku), jednak zabrakło mi takiego tytułu, który łączyłby w sobie atmosferę amerykańskiej stereotypowej młodzieży z „American Pie”, nostalgii „Cudownych lat”, pokręconej wyobraźni Alana Moore’a i Neila Gaimana, kradnących ile się da z klasycznej literatury i porażającego, obcego zagrożenia rodem z Lovecrafta.
Brzmi wspaniale, prawda? I mogłoby być wymarzonym materiałem do ekranizacji, gdyby nie… nieposkromiona fantazja twórców komiksu.
Świat, który wita nas w „Locke and Key”, jest niepowtarzalny: w sobie tylko znany sposób duet Hill/Rodriguez ukrył tam migawki wspomnień z dorastania, które poruszą dawno zapomnianą część duszy w każdym czytelniku; zagrożenie, które wymyka się możliwościom ludzkiego pojmowania oraz eksplozję wyobraźni, zadziwiającą na każdym niemal kroku.
Na kartach tego komiksu nie ma słowa „niemożliwe” czy „nie potrafię sobie tego wyobrazić”. Tu wszystko jest możliwe.
O ile masz odpowiedni klucz.
„Locke & Key” – co wiemy o produkcji Netflixa?
Na razie stacja poczęstowała nas nazwiskami obsady i plakatem, który – moim skromnym zdaniem – jest po prostu przeciętny. Kto zagra? Nie znajdziecie tu na szczęście opatrzonych aktorów i aktorek:
- Kevin Alves – Javi
- Thomas Mitchell Barnet – Sam Lesser
- Coby Bird – Rufus Whedon
- Asha Bromfield – Zadie Wells
- Laysla De Oliveira – Dodge
- Griffin Gluck – Gabe
- Eric Graise – Logan Calloway
- Connor Jessup – Tyler Locke
- Emilia Jones – Kinsey Locke
- Hallea Jones – Eden Hawkins
- Petrice Jones – Scot
- Genevieve Kang – Jackie Veda
- Jackson Robert Scott – Bode Locke
- Darby Stanchfield – Nina Locke
- Kolton Stewart – Brinker Martin
- Sherri Saum – Ellie Whedon
- Bill Heck – Rendell Locke
- Felix Mallard – Lucas Caravaggio
- Steven Williams – Joe Ridgeway
Premiera została zapowiedziana na 7 lutego 2020 roku.
Jeśli Netflix wyjdzie z tej realizacji z tarczą, czeka nas hit, mogący być serialowym odpowiednikiem tego, co w kinie osiągnął „Joker”. Jeśli na tarczy, tym lepiej – będzie to kolejny triumf wyobraźni indywidualnego czytelnika.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.