Samsung QLED Q80R to pomost łączący najlepsze telewizory QLED w 2019 roku oraz klasę podstawową. Tańszy niż modele flagowe, oferuje wiele zaawansowanych funkcji zwykle zarezerwowanych dla droższych urządzeń: wysoką jasność w trybie HDR, opcję bezpośredniego tylnego podświetlenia, powłoki poszerzające kąty widzenia oraz ulepszony tryb dla gracza.
Jak wspominaliśmy już przy okazji maniaKalnego przeglądu telewizorów QLED na 2019 rok, Q80R to najtańsza wersja aktualnej klasy premium. Została pozbawiona kilku istotnych usprawnień (jak montaż typu No Gap, możliwość wykorzystania tylko jednego kabla do podpięcia urządzenia) i okrojona w kontekście funkcji bezpośredniego tylnego podświetlenia (ma 10 razy mniej stref niż w najwyższym modelu), za to oferuje dużo lepsze parametry niż modele klasy podstawowej.
W odróżnieniu od innych serii linia Q80R dostępna jest w Polsce tylko w dwóch przekątnych: 55 i 65 cali. Aktualne ceny poszczególnych modeli wynoszą teraz:
Tym samym Q80R stanowi swoisty pomost między najtańszą linią QLED Q60R oraz Q70R a najlepszymi telewizorami klasy premium z serii Q90R, oraz Q85R. Czy warto wybrać właśnie tę propozycję? Sprawdzamy to biorąc na celownik model QE65Q80R z ekranem o przekątnej 65″. Tak prezentuje się jego specyfikacja:
Choć Samsung Q80R nie jest najwyższą serią QLED w tym roku, to na pewno jest jedną z najładniejszych. Ramki otaczające ekran mają raptem 1 cm grubości, więc wyświetlacz zdaje się wypełniać cały front urządzenia. Design jest oszczędny i stonowany, ale jednocześnie przyciąga oko – to doskonały punkt wyjścia do „tuningowania” sprzętu z pomocą dedykowanego trybu ambient. O tej funkcji pisaliśmy już nieraz w tym roku, więc teraz tylko dodam, że w Q80R ten patent działa pierwszorzędnie.
65-calowy telewizor wspiera się na pojedynczej, centralnie osadzonej stopie. Bardzo lubię takie rozwiązanie, bo nie tylko pozwala na rozsądne gospodarowanie potrzebnym miejscem (urządzenie zmieści się na komodzie krótszej niż długość ekranu), ale jest też trafione wizualnie, bo dodaje całej konstrukcji lekkości. I muszę podkreślić, że w tym roku to właśnie podstawa z 65-calowego Q80R jest w czołówce mojego prywatnego rankingu najlepiej prezentujących się rozwiązań, zostawiając w tyle nawet dużo droższą linię Q90R.
Tył obudowy jest perforowany i kryje specjalne progi, dzięki którym można zorganizować (i częściowo ukryć) wszystkie podpięte kable. To przydatna opcja, bo w przeciwieństwie do droższych QLEDów, testowany model nie oferuje interfejsu One Invisible Connection.
Skoro już przy portach jesteśmy to tutaj niespodzianek nie ma. Do dyspozycji użytkownika oddano cztery złącza HDMI (jedno ze zwrotnym kanałem audio, wszystkie w standardzie 2.0), dwa gniazda USB i po jednym porcie optycznym, Ethernetowym i CI.
Wewnątrz obudowy telewizora zmieszczono głośniki o łącznej mocy 40W. Jakość dźwięku jest przyzwoita, z wyczuwalnym basem i czytelnymi średnimi i wysokimi tonami. To dobry zestaw i jak sądzę okaże się wystarczający dla dużej części nabywców Q80R.
Na wyposażeniu zestawu znalazł się Jeden Pilot, czyli One Remote – bardzo poręczny i funkcjonalny gadżet, z którego pomocą sterować możemy nie tylko telewizorem, ale i urządzeniami do niego podpiętymi – na przykład soundbarem czy konsolą. Warto dodać, że ten sam model dołączany jest także do najdroższych telewizorów Samsunga w tym roku.
Samsung słynie z tego, że autorskie oprogramowanie Smart TV bazujące na systemie Tizen instaluje we wszystkich swoich telewizorach, bez względu na ich cenę. Dzięki temu od strony programowej Q80R oferuje zbliżoną funkcjonalność, co droższe urządzenia.
Szerzej o oprogramowaniu Smart TV w telewizorach Samsung przeczytasz w osobnym wpisie, teraz tylko dodam, że Q80R to produkt kompletny. Wszystkie ważne aplikacje, jak Netflix, Prime Video, Spotify, HBO GO, czy Rakuten TV są obecne, a do tego dostajemy także dostęp do biblioteki iTunes.
System działa płynnie i stabilnie – optymalizacja stoi na wysokim poziomie, więc nie ma mowy o przypadkowym resetowaniu się telewizora czy „lagowaniu” podczas poruszania się po interfejsie. Ciekawostką pozostaje asystent głosowy – Bixby jest na pokładzie, ale nie mówi w języku polskim.
Pod względem jakości obrazu QLED Q80R ma sporo do zaoferowania. Choć musimy zaakceptować niższą jasność w trybie HDR względem topowego Q90R oraz dziesięć razy mniej stref podświetlenia, to mimo wszystko jest to nadal pełnokrwisty QLED klasy premium.
Matrycę wykonano w technologii VA, wzbogacając ją o technologię kropki kwantowej oraz nakładając dwie powłoki: pierwsza zapobiega powstawaniu niechcianych odbić w jasnych pomieszczeniach, a druga poszerza kąty widzenia, które tradycyjnie są piętą achillesową technologii VA. To dokładnie to samo rozwiązanie, co w najdroższych QLEDach.
W efekcie panel oferuje dobry poziom czerni i wysoki kontrast, ale też szerokie kąty widzenia i niską degradację kolorów przy zmianie perspektywy. Jak już wspominałem, nie zabrakło również technologii strefowego zarządzania podświetleniem, która pozwala na osiągnięcie większej głębi w czerniach i utrzymanie wysokiego kontrastu, co zazwyczaj jest bolączką telewizorów LCD. Pod tym względem Q80R nie może się co prawda równać z Q90R (to żadna niespodzianka: 48 stref nie może dać takiej precyzji, jak 480 stref), ale w porównaniu do konkurencji na zbliżonym poziomie cenowym wypada co najmniej dobrze.
Odwzorowanie kolorów jest na przyzwoitym poziomie – wzrost pokrycia palety DCI P3 jest o kilka procent wyższy względem podstawowych QLEDów. Nieźle wypada jasność w trybie SDR i HDR. W tym drugim wypadku panel osiąga w szczycie nawet ponad 1000 cd/m2 w testach syntetycznych, ale jest też w stanie utrzymać jasność na poziomie około 800 cd/m2 przy podświetleniu 50% powierzchni, a to już bardzo dobry wynik – zwłaszcza w tym segmencie cenowym.
Co ważniejsze, szeroki zakres jasności jest widoczny w normalnym użytkowaniu. Nie tylko efekt HDR jest widoczny, ale też w trybie SDR telewizor świeci na tyle jasno, że nawet w słoneczne dni czytelność obrazu nie budzi wątpliwości (tutaj pomagają też powłoki antyrefleksyjne, o których wspominałem wcześniej).
Podobnie jak pozostałe QLEDy, Q80R wyświetla obraz w natywnej rozdzielczości UHD, czyli 3840 × 2160 pikseli, a system skalowania oparty na procesorze nowej generacji dba o to, aby nawet film nagrany w 480p nie straszył pikselozą – pod tym względem testowany model w żaden sposób nie ustępuje najdroższym propozycjom Samsunga w tym roku.
Samsung Q80R pracuje na matrycy, która odświeżana jest z częstotliwością 120 Hz. To oczywiście znakomita wiadomość dla fanów oglądania sportu i grania, tym bardziej że wbudowany upłynniacz działa bardzo dobrze, widocznie poprawiając płynność nagrań w niższym klatkażu i podwyższając ostrość obrazu.
Tryb Gra pod względem funkcjonalności nie odbiega od tego, co już widzieliśmy w innych modelach Samsunga w tym roku. To oznacza same dobre rzeczy: niski input lag (poniżej 15ms w trybie 4K@60 z HDR), wsparcie dla funkcji FreeSync (zmienna częstotliwość odświeżania) oraz kilka ciekawych usprawnień dla graczy, jak Game Motion Plus („podkręca” obraz o niskim klatkażu dając wizualny efekt zbliżony do pożądanej płynności 60 kl./s) oraz Dynamiczny Korektor Czerni (wyciąga dodatkowe szczegóły z obrazu).
65-calowy Samsung Q80R kosztuje teraz nieco ponad 7,3 tys. zł, podczas gdy mniejszy wariant można dostać już za około 5,2 tys. zł. Czy warto tyle wydać na telewizor klasy Q80R? Odpowiedź na to pytanie jest pozornie prosta. Jeśli oczekujesz czegoś więcej niż Q60R lub Q70R, ale nie możesz pozwolić sobie na zakup flagowego Q90R, to jest to idealna propozycja dla Ciebie. Oczywiście pod warunkiem, że szukasz telewizora LCD. I tu dochodzimy do podstaw rozważań nad zakupem testowanego modelu.
Samsung Q80R to bardzo dobry telewizor LCD. Trzeba natomiast pamiętać o tym, że w tej cenie można już kupić panel OLED – np. 65-calowego LG z tegorocznej serii C9, który dla maniaKów seansów filmowych będzie zapewne bardziej pociągającą opcją.
Jest też inna kwestia. Na polskim rynku dostępny jest również model Q85R, który oferuje to, co Q80R, ale ma dwa razy więcej stref podświetlenia, a do tego interfejs One Invisible Connection, który jest dużo wygodniejszym rozwiązaniem, niż klasyczne złącza na obudowie. Początkowo różnica w cenie pomiędzy Q80R a Q85R była znaczna, ale teraz już spadła do około 600-700 zł przy 65-calowym modelu, a za kilka miesięcy będzie zapewne jeszcze mniejsza. To stawia pod znakiem zapytania sens kupowania Q80R, skoro przy niewielkiej dopłacie można mieć zauważalnie lepszy telewizor serii Q85R.
Podsumowując: seria Q80R to udany produkt, ale z jej zakupem warto się jeszcze wstrzymać. Jeśli nie możesz czekać, kup model z linii Q85R – nie dopłacisz dużo, a sporo zyskasz.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
[indizar2:stronicowanie] [section:] Co warto oglądać w Netflix? Jakie nowe filmy i seriale na Netflix są…
Powstał nowy serial osadzony w uniwersum „W głowie się nie mieści”. Serial nosi tytuł „Wytwórnia…
Na YouTube pojawił się oficjalny teaser oraz krótki materiał zza kulis związany z aktorską adaptacją…
Amazon.pl przygotował atrakcyjną promocję na zakup czytnika e-book Kindle 16 GB! To doskonała okazja, aby…
Szukasz zestawu do wirtualnej rzeczywistości od Sony? Jeśli tak, to sprawdź rewelacyjna promocję na Sony…
Sklep RTV EURO AGD przygotował atrakcyjną ofertę na zakup czarnego kontrolera Sony DualSense. To świetna…
Komentarze
Tutaj nie ma mowy o 120hz kiedy mamy tylko porty HDMI 2.0.
Do działania 120Hz w 4K potrzebujemy portu HDMI 2.1 :)
Taka mała uwaga do recenzji.
Wg mnie różnica jakość/cena jest znaczna na plus tego modelu w stosunku do modelu Q85. Brak one connect box'a to jednocześnie zaleta i wada w zależności jak jest przygotowany salon do montażu telewizora. Jak w ścianie urtyty jest tunel na kable to lepiej moim zdaniem ukryć je wszystkie w ścianie i wypuścić za TV bez dodatkowego "grata" na szafce. Jak tak przygotowanej ściany nie mamy a TV ma wisieć to jeden cienki kabelek zdecydowanie lepszy. Strefy podświetlania. Tego mi najbardziej żal w tym modelu oraz brak metalowego pilota który jest w najniższej serii a nawet w flagowej nie występuje. No ale co zrobić. W czasie jak ja go kupiłem kosztował katalogowo 6500, a model Q85 ponad 7200-7300, ale z rabatem jaki udało mi się uzyskać w sklepie za Q80 wyszło 5560 zł w wersji 65 cali. OLEDY i model Q85 wychodziły wtedy ok 2 tys zł drożej. Za to można dokupić fajny soundbar np.
Oznaczenia R mają modele zeszłoroczne a oznaczenie T modele na rok 2020
Czym różnią się oznaczenia tych telewizorów RAT, R, TAT na koncu modelu? Widziałem w różnych sklepach te same telewizory w różnych oznaczeniach RAT itp. z różnicą cenową 2k