Sonos Arc to soundbar amerykańskiej firmy, który kusi świetną specyfikacją, ale jego cena może budzić wątpliwości. W recenzji Sonos Arc postaram się bliżej opisać urządzenie, a także odpowiedzieć na pytanie, czy warto je kupić.
Kiedy kilka tygodni temu zapytano mnie, czy chciałbym przetestować soundbar Sonos Arc, bez większego namysłu stwierdziłem: oczywiście. Dodam, że nie miałem wcześniej styczności z żadnym z produktów firmy Sonos, więc nie miałem w zasadzie żadnych oczekiwań w stosunku do urządzenia, które wkrótce miało trafić w moje ręce.
Emocje zaczęły narastać, kiedy nadrobiłem zaległości w lekturze informacji dotyczących tego, i poprzednich modeli. Okazało się, jechał do mnie soundbar bez subwoofera, a więc urządzenie, które po wcześniejszych odsłuchach systemów pozbawionych dodatkowego głośnika niskotonowego już na wstępie normalnie uznałbym za „niekompletne”. Dzisiaj mogę napisać, że czas spędzony z soundbarem Sonos Arc zmienił moje zdanie w tej kwestii.
Opisywanie designu i odczuć związanych z testowanym urządzeniem nie sposób zacząć inaczej niż od pudełka, w którym urządzenie przychodzi. Tak, już samo pudełko wygląda jak opakowanie godne sprzętu premium. Nawet rozwiązanie zatrzasków na przesuwające się plastiki ukryte pod taśmą jest czymś niespotykanym w innych urządzeniach. W pudełku nie ma białych i kruszących się styropianów, a belka otulona jest czarnym, miękkim materiałem.
Zestaw poza soundbarem zawiera kabel zasilający, kabel HDMI (ze specjalnym wykończeniem końcówki zlewającym się z obudową Arca), a także przełączkę z gniazda HDMI na optyczne. To tak w razie, gdyby nasz telewizor jednak nie miał HDMI, a sam producent zaleca użycie przełączki jedynie w ramach konfiguracji urządzenia.
Sonos Arc to soundbar o masywnej, ale jednocześnie zgrabnej budowie.
Jest to jedna z niewielu tak ciężkich grajbelek, jakie testowałem – urządzenie waży aż 6,25 kg! To klasyczna konstrukcja w nowoczesnym, ale nie futurystycznym wydaniu. Mierzy 114 cm długości – to mniej więcej szerokość 50-calowego telewizora, jednak uważam, że przy takiej przekątnej soundbar rzucałby się w oczy dużo bardziej niż sam telewizor.
Wzornictwo jest uniwersalne – sprawdzi się zarówno w salonie o klasycznym wystroju, elegancko uzupełniając drewniane meble, jak i w nowoczesnym apartamencie, w którym dominują jasne kolory. W tym miejscu warto zaznaczyć, że Sonos daje dwa warianty kolorystyczne – biały i czarny.
Soundbar wygląda bardzo, bardzo minimalistycznie, ponieważ do dyspozycji mamy tylko przyciski Play/ Pause a także dwa dotykowe odpowiadające za regulację głośności. I przyznam, że w trakcie testu użyłem ich raz, więc myślę, że równie dobrze mogłoby ich wcale nie być.
Tył urządzenia jest równie ascetyczny. Mamy gniazdo zasilające, złącze Ethernet, a także gniazdo HDMI eARC. Nie uświadczmy tu ani gniazda na kabel optyczny, ani wejść na pendrive.
Głośników jest sporo – 8 średnio i niskotonowych, a także 3 wysokotonowe, z czego jeden umieszczony jest na środku w celu poprawy jakości dialogów. Warto również zwrócić uwagę na głośniki, które skierowane są na boki i sufit. Każdy ma również swój przetwornik.
Jak już wspominałem to mój pierwszy kontakt z Sonosem, ale nie pierwszy z soundbarami. Dlatego nieco zdziwiłem się, że w zestawie nie ma żadnego pilota. Całość sterowania sprowadza się do aplikacji, która tylko na pozór wydaje się być skomplikowana.
Po konfiguracji wszystko działało jak należy. Aplikacja umożliwia łączenie się z serwisami streamingowymi, kolejkowanie muzyki a także zarządzanie całym zestawem. Możemy za jej pośrednictwem regulować wysokie i niskie tony, a także regulować głośność. Całość łączy się za pomocą Wi-Fi, lub kabla Ethernet, który możemy wpiąć do urządzenia. Jeśli chodzi o dźwięk to świetne rozwiązanie, ponieważ nie tracimy na jakości.
Zarządzanie grajbelką z poziomu aplikacji jest bardzo wygodne, choć dla niektórych osób na początku przygody z aplikacjami takimi, jak Google Home może wydawać się nieco skomplikowane. Po wstępnej konfiguracji gwarantuję, że nie będziemy tęsknić za pilotem, czy nieczytelnymi equalizerami kontrolowanymi przez tradycyjne piloty.
Aplikacja jest kluczem do wykorzystania pełnego potencjału urządzenia. Poza korektorami tonów i regulacji głośności, z poziomu aplikacji mamy dostęp do wielu serwisów muzycznych, w tym najbardziej popularnego w Polsce – Spotify.
Co ciekawe, soundbar posiada czujnik podczerwieni, dlatego poprzez aplikację możemy sparować go z pilotem telewizora, który będzie służył jako ten „jedyny” do regulacji dźwięku. Ma to jednak swój pewien „minus”. Podczas korzystania z telewizora widzimy skalę głośności, której nie możemy precyzyjnie regulować o „1” w górę i w dół. Czasami zmienia się o 2, czasem o trzy, kilka przyciśnięć pod rząd skutkuje znacznym przyrostem mocy.
Minus wziąłem oczywiście w cudzysłów, ponieważ skalę głośności powinniśmy raczej dopasowywać słuchem a nie upierać się przy jakichś tam cyferkach, natomiast jest to odczuwalne wieczorami, kiedy domownicy chcą spać, a nawet niewielka różnica w skali powoduje brak „złotego środka”.
Urządzenie jest cały czas w trybie czuwania, dlatego wystarczy, że wydamy mu polecenie, a Arc to zrobi. Asystent Google to jedna z flagowych technologii jaką oferuje Sonos Arc. Niestety, w Polsce w dużej mierze nie jest jeszcze tak bardzo zaawansowana, a z uwagi na pewne ograniczenia sprzętowe mogłem co najwyżej głosowo włączyć i wyłączyć telewizor.
Mimo tego, nawet darmowa aplikacja Spotify dobrze współpracuje z Sonosem. Żeby nie było – w darmowej wersji nie wyszuka nam konkretnej piosenki, ale włączy playlistę. Przy koncie premium jest oczywiście dużo wygodniej. Fajnie, że Sonos Arc dogaduje się ze sprzętami Apple. Dzięki obsłudze AirPlay 2 możemy przesyłać muzykę z urządzeń brandowanych logo nadgryzionego jabłuszka.
Podobnie jak telewizory kupujemy (zwykle) przede wszystkim ze względu na jakość obrazu, tak w głośnikach analogicznie najważniejsza jest jakość dźwięku. I to ona jest zdecydowanie najmocniejszą stroną Sonos Arc.
Po podłączeniu i pierwszym odsłuchu mój obraz belki zmienił się o 180 stopni. Sonos Arc gra świetnie i to nie ulega wątpliwości. Zarówno niskie, średnie jak i wysokie tony są świetnie odseparowane i rewelacyjnie ze sobą współgrają. Bas nie tłumi dialogów, wysokie tony nie są piszczeniem. Coś pięknego.
Ku mojemu zdumieniu niskie tony w Arc były tak dobrze brzmiące, że zupełnie nie odczuwałem braku subwoofera. Oczywiście, powyżej ok. 60% głośności bas był wyraźnie słabszy w porównaniu do droższych modeli wyposażonych w subwoofer, jednak ponad 60% mocy to głośność, z której skorzystałem… raz.
Soundbar posiada wsparcie dla Dolby Atmos i dostosowane do tego głośniki. To odczuwalnie buduje trójwymiarową scenę, a poszczególne kanały działają naprawdę dobrze. W towarzystwie Sonos Arc obejrzałem dziesiątki odcinków różnych seriali, a także kilkanaście filmów i wreszcie mogłem poczuć dźwięk przestrzenny.
W pierwszym odcinku trzeciego sezonu Stranger Things wibrowania były tak soczyste, że dźwięk czułem na sobie, co nie zdarza się przy zestawach audio o płaskim brzmieniu. W tym miejscu śmiało mogę powiedzieć, że jest ono pełne i ciepłe (ale nie za bardzo).
Równie dobrze soundbar radzi sobie z muzyką. Co ważne, nie tylko pop czy rap brzmią dobrze – belka doskonale radzi sobie również z rockiem i szybszymi gitarami. Na duże brawa zasługuje również czystość wokalu. Pomimo mocnego basu wokal nie jest tłumiony. Średnie tony są bardzo wyraźnie przekazywane słuchaczowi.
Nie mam wątpliwości, że Sonos Arc to najlepszy pod względem jakości dźwięki soundbar, z jakim miałem styczność. Sam fakt, że nawet bez podłączania subwoofera jest w stanie emitować niskie tony z powodzeniem oddając jakość lepiej niż niejeden zestaw wyposażony w subwoofer.
Oczywiście i tutaj nie jesteśmy skazani na ograniczenia – Sonos posiada w swojej ofercie produkt o nazwie Sonos Sub, natomiast kosztuje on niemal tyle, co sam Arc. Firma ma to do siebie, że akceptuje tylko swój ekosystem, więc o innym subwooferze nie ma mowy.
Przez okres testów bardzo polubiłem Arca i uważam, że świetnie sprawdzi się wśród wymagających użytkowników. Ten sprzęt jest w stanie zastąpić tradycyjne rozwiązania i zagrać lepiej niż nie jeden zestaw listwa+ sub.
Komu bym nie polecał tego produktu? Osobom, które chcą poprawić głośniki telewizora jak najmniejszym kosztem oraz użytkownikom, którzy nie będą mieli okazji wykorzystać potencjału tej grajbelki, bo oglądają głównie telewizję naziemną, a muzyki słuchają ze stacji telewizyjnych.
Jeżeli natomiast jesteś fanem filmów, seriali i muzyki w bezstratnej jakości to w Arcu odnajdziesz przyjaciela. To zdecydowanie warta polecenia grajbelka, która wywróciła mój pogląd na soundbary bez dołączonego subwoofera.
Na sam koniec cena – Sonos Arc to wydatek rzędu 3899 zł. To sporo jak za samą listwę. W moim przekonaniu jest to jednak świetny sprzęt, który odpowiednio wykorzystany będzie nieocenionym kompanem podczas seansów i nawet stosunkowo wysoka cena jest w tym wypadku do przełknięcia.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Chcesz kupić nowy, bardzo tani telewizor QLED Samsung 65 cali z HDMI 2.1 i 120…
Nie wiesz kiedy jest Black Friday? Zastanawiasz się co kupić na promocji i gdzie najtaniej?…
Bardzo tani telewizor Panasonic możemy kupić już dziś w ramach Black Week na Amazon! To…
Sklep RTV EURO AGD przygotował wyjątkową ofertę, w której możesz kupić telewizor LG OLED 65C4…
Chcesz mieć Smart TV w starym telewizorze? Możesz wydać rekordowo niską kwotę za hitową przystawkę…
Od dwóch dnia na platformie Max dostępny jest pierwszy odcinek serialu pt. "Diuna: Proroctwo". Ten…
Komentarze
Nowy Sony HT-A7000 roznosi Sonos ARCa na łopatki.
No bez żartów... jeden port wejścia HDMI i to wszystko ????
a po co ci więcej? to soundbar pod TV. Podłączasz eARC z TV i tyle.
9,5 to wysoka nota, chociaż ja mam Philipsa PB603 i za Dolby Atmos daję mu 10. Nie zanosi się też żebym w ciągu kilku najbliższych lat zmienił go na coś innego.