Nie każdy dobry serial dostaje kolejny sezon, ale czasami kasacja jest jedyną rozsądną decyzją. Poniżej znajdziecie 7 seriali, których kontynuacji już nie zobaczymy.
Często zdarza się, że serial zostaje przedłużony na kolejny sezon jeszcze przed wyemitowaniem wszystkich odcinków, bo jego twórcy są tak pewni sukcesu. Ale czasami jest tak, że nawet pomimo dobrej oglądalności, zostaje on skasowany. Rzadko zdarza się, że produkcja zostaje uratowana przez inną stację/serwis vod (choćby „The Expanse”), ale zawsze warto mieć nadzieję (może ktoś przygarnie „Westworld”).
Poniżej znajdziecie 7 seriali, które nie będą miały kontynuacji i – z różnych powodów – zostały skasowane w 2023 roku. Czy będziemy tęsknić? Zdania mogą być podzielone, więc zachęcamy do pozostawienia swojej opinii w komentarzach.
Wybrzeże moskitów
Kiedy obejrzałem pierwszy odcinek „Wybrzeża moskitów”, coś w tej historii mnie urzekło. Ciężko było mi rozszyfrować Alliego Foxa, genialnego wynalazcy i upartego idealisty, ale jednocześnie narcyza i momentami wręcz bufona, wykreowanego przez Justina Theroux. Pewnego dnia wywozi on swoją rodzinę do pełnego niebezpieczeństw Meksyku, by tam schronić się przed rządem USA.
Serial oryginalny Apple TV+ jest oparty na bestsellerowej powieści Paula Theroux i opowiada o rodzinie Foxów, którzy żyją w zgodzie z naturą i odrzucają zdobycze technologicze (telewizory, telefony komórkowe). Serial wygrywa bardzo mocnymi postaciami i wydaje się, że skończył się za szybko. Pierwsza seria była czasem na wprowadzenie postaci i zależności między nimi, a kiedy już polubiliśmy niektórych z nich w drugim sezonie, serial został skasowany.
Czy będziemy tęsknić? Trochę tak, bo Justin Theroux świetnie czuł swoją rolę i wydaje się, że serial powinien dostać jeszcze jeden sezon.
Willow
„Willow” był świetnym filmem fantasy w latach 90. ubiegłego wieku, ale wydaje się, że jego wskrzeszenie jako serialu 35 lat później było niekoniecznie dobrym pomysłem. „Willow” na Disney+ zebrał kiepskie recenzje zarówno fanów, jak i krytyków, a decyzja o kasacji serialu była jak najbardziej zrozumiała. Trochę szkoda, bo mam wrażenie, że ten świat miał wiele do zaoferowania, ale nie trafił w odpowiednim czasie do odpowiednich widzów.
Czy będziemy tęsknić? Trochę tak. Mam sentyment do Willowa i wydaje się, że twórcy potrzebowali jeszcze ze dwóch sezonów, by opowiedzieć historię do końca.
Skarb narodów: Na skraju historii
„Skarb narodów” i „Skarb narodów: Księga tajemnic” to jedne z najlepszych filmów przygodowych ostatnich 20 lat i niewątpliwy popis aktorski Nicolasa Cage’a. Grany przez niego Ben Gates ma w sobie dużo uroku i charyzmy, a sama historia jest dobrze napisana. Kwestią czasu było, gdy ktoś wpadnie na pomysł, że tę markę można „odgrzać”, a najlepiej pod postacią serialu.
Na pozór wszystko tu działa. Oto poznajemy Jess Valenzuelę, której życie wywraca się do góry nogami, gdy tajemniczy nieznajomy daje jej wskazówkę dotyczącą wiekowego skarbu, który może mieć związek z jej ojcem, który zmarł, gdy była dzieckiem. Dziewczyna ma talent do rozwiązywania zagadek, ale gdy coraz bardziej zagłębia się w poszukiwania, jej życiu zaczyna grozić coraz więcej niebezpieczeństw. Serialowy „Skarb narodów” to niezgrabne połączenie „Indiany Jonesa” i „Uncharted”, które nie jest jednak ani tym, ani tym.
Czy będziemy tęsknić? Nie. Ten serial w ogóle nie powinien powstawać, bo mimo dużego uroku Lisetty Olivery, Nicolas Cage jest niepodrabialny.
Perry Mason
Kiedy serial „Perry Mason” pojawił się w 2020 r., był totalnym zaskoczeniem. Postać wykreowana przez Matthewa Rhysa od razu przyciągnęła fanów kina noir i trafiała w gusta fanów gry „L.A. Noire”. Pojawienie się drugiego sezon było decyzją oczywistą, ale szkoda, że trzeciego już nie doczekamy.
Akcja „Perry’ego Masona” rozgrywa się w 1931 r. w Los Angeles. Kiedy reszta kraju zmaga się z Wielkim Kryzysem, miasto kwitnie. Ropa naftowa, Igrzyska Olimpijskie, filmy dźwiękowe – to wszystko pojawia się właśnie wtedy. Ale dochodzi też do zbrodni. Serial śledzi losy legendarnego już w kanonie amerykańskiej beletrystyki adwokata, obrońcy w sprawach karnych – Perry’ego Masona, bohatera serii powieści Erle’a Stanleya Gardnera. Gdy największa sprawa dekady z impetem wkracza w jego życie, konsekwencja w nieustannym dążeniu do prawdy prowadzi Masona nie tylko do ujawnienia tajemnic miasta, ale i być może na drogę odkupienia dla siebie samego.
Czy będziemy tęsknić? Tak. Takich seriali jak „Perry Mason” dzisiaj nie ma, więc dla fanów klimatów noir to ogromna strata.
Peryferal
„Peryferal” to z najlepiej zapowiadających się seriali ostatnich lat, zwłaszcza, że dało się tu wyczuć wpływ Williama Gibsona i Jonathana Nolana, który stworzył „Westworld”. Wydawało się, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, bo Amazon Prime Video rzadko ma w zwyczaju kasowanie swoich seriali po pierwszym sezonie.
Dla tkwiącej w małym miasteczku w Appalachach młodej kobiety (genialna Chloë Grace Moretz) jedyną ucieczką od codziennego znoju jest granie w nowoczesne gry wideo. Idzie jej tak dobrze, że firma przesyła jej do przetestowania nowoczesny sprzęt… kryjący niespodziankę. Umożliwia jej spełnienie marzeń, znalezienie w życiu celu, miłości i luksusu w świecie wyglądającym jak gra, ale poważnie naraża też ją i jej krewnych. „Peryferal” to oszałamiające, fantasmagoryczne spojrzenie na los ludzkości – i na to, co przyniesie przyszłość.
Czy będziemy tęsknić? Zdecydowanie tak. Po „Westworld” był to jedyny serial utrzymany w tak specyficznym klimacie i wydawało się, że opowiedzenie całej historii zajmie jeszcze 2-3 sezony. Szkoda, że nie poznamy dalszych losów Flynne.
Hunters
Serial „Hunters” miał wszystko, by odnieść sukces: świetnych aktorów wcielających się w łowców nazistów, ciekawą alternatywną historię i Amazona, który często podejmuje bezkompromisowe decyzje. Ale nie udało się i jeszcze przed emisją drugiego sezonu ogłoszono, że trzeciego już nie będzie.
Głównymi bohaterami są łowcy nazistów, którzy odkrywają, że setki wysokiej rangi hitlerowców planują stworzenie IV Rzeszy w Stanach Zjednoczonych. Rozpoczynają więc krwawą misję, która ma na celu wymierzyć sprawiedliwość – w drugim sezonie nawet pojawia się sam Adolf Hitler (grany przez Udo Kiera).
Czy będziemy tęsknić? Nie. Serial nie wyróżniał się niczym niezwykłym, a sama obecność Ala Pacino to za mało.
Idol
„Idol” miał ogromny potencjał. Pokazanie zepsutego świata bogatych i przećpanych gwiazd amerykańskiej sceny muzycznej mogło wprowadzić zupełnie nową jakość do telewizji. Mogło, ale twórcy albo się pogubili, albo wystraszyli po miażdżących recenzjach pierwszych odcinków, które na swój pokrętny sposób nie były takie złe (co nie oznacza, że nie były złe per se).
„Idol” mógł być przestrogą jak kobieta może zostać zdominowana przez mężczyznę, jaką marionetką może stać się w jego rękach. Ale pomijając już cały związany z serialem seksizm, zachowania Tedrosa i Jocelyn na przestrzeni wszystkich 5 odcinków (obejrzałem) są po prostu głupie i nielogiczne. Zachowują się oni niedojrzale: kochają, wyzywają, rozstają, by w wielkim finale oddzielić przeszłość grubą kreską. „Idol” to przestroga, że głośna obsada i dobra muzyka nie wystarczą, by zrobić dobry serial.
Czy będziemy tęsknić? Zdecydowanie nie. Zastanawia mnie tylko, czy odbiór serialu byłby lepszy, gdyby historia została opowiedziana od początku do końca, tak, jak pierwotnie wymyślili to twórcy.
To również warto przeczytać!
- Zack Snyder: wizjoner czy szpaner?
- Alan Ritchson lepszy niż Tom Cruise. W czym tkwi fenomen serialu „Reacher”?
- Problemy Majorsa to szansa dla Marvela. Co dalej z MCU?
- Dlaczego tak bardzo fascynują nas mordercy w filmach i serialach?
- „Gen V” to panaceum na przekoloryzowany i nudny MCU
- Niech żyje Król Potworów. Godzilla w życiowej formie
- Quo vadis, MCU? Superbohaterowie na rozdrożu
- „Fundacja”, czyli „Gra o tron” w kosmosie. Wybitny serial SF, którego prawdopodobnie nie oglądasz
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Idol miał potencjał gdyby został nakręcony z pierwotnym pomysłem i scenariuszem. Zamiast tego chcieli zrobić coś szokującego ale i sprzedającego się wśród młodzieży w stylu serialu Euphoria (który, jak mi się wydaje, za kilka lat będzie 'na trzeźwo' oceniany dużo gorzej, kiedy oglądający go nastolatkowie dorosną).