Kontrowersje wokół serialu „Kim jest Ana”: Wniosek Netflixa o odrzucenie pozwu o zniesławienie został odrzucony przez sąd.
Netflix znów znalazł się w centrum uwagi, tym razem za sprawą swojego miniserialu „Kim jest Anna”. Produkcja Shondy Rhimes stała się obiektem sporu prawnego po tym, jak była przyjaciółka oszustki Anny Sorokin, Rachel DeLoache Williams, złożyła pozew o zniesławienie.
Williams, postać kluczowa w narracji dotyczącej oszustki, zarzuciła platformie streamingowej i twórcom serialu, że jej postać została przedstawiona w niekorzystnym świetle. Twierdzi, że aż 16 różnych wypowiedzi w produkcji fałszywie obrazuje ją jako „snobistyczną”, „nielojalną” i „chciwą”.
Historia Anny Sorokin, która podszywała się pod niemiecką dziedziczkę, wzbudziła ogromne zainteresowanie opinii publicznej. W serialu „Kim jest Anna”, platforma Netflix przedstawia historię oszustki z perspektywy różnych postaci, w tym Williams. Jednak to właśnie jej reakcja na przedstawione wydarzenia skłoniła ją do podjęcia kroków prawnych.
Centralnym argumentem Netflixa za odrzuceniem sprawy było odwołanie się do „literackiej licencji”, która umożliwia twórcom interpretację wydarzeń. Jednakże sąd odrzucił ten argument, uznawszy, że niektóre wątki w serialu mogą przekraczać granice zniesławienia.
Williams utrzymuje, że serial zbyt przychylnie przedstawia Sorokin i zniekształca rzeczywistość, tworząc z niej rodzaj antybohaterki, której publiczność ma kibicować. Podkreśla również, że jej postać została przedstawiona w sposób negatywny, jako darmozjad i fałszywy przyjaciel.
Sędzia Colm F. Connolly podkreślił, że niektóre wypowiedzi w serialu mogą być uznane za zniesławiające. Jednakże sprawa dotyczy większej liczby kwestii, w tym rzekomego porzucenia w Maroku, co wymaga jeszcze dogłębnej analizy.
- Tajemniczy serial Netflix już w kwietniu na platformie. Czy thriller spełni oczekiwania?
- Internauci wściekli na Netflix: „Ta adaptacja to gloryfikacja Zachodu”
To, że Netflix przegrał tę batalię prawną, podkreśla istotę dokładnego przedstawiania postaci opartych na rzeczywistych wydarzeniach. Sprawa ta rzuca również światło na dyskusję dotyczącą granic kreatywności w kontekście sztuki a rzeczywistości.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.