Colin Farrell to świetny aktor, ale która jego rola jest najlepsza? Wybraliśmy 10 godnych uwagi filmów z udziałem tego charyzmatycznego irlandzkiego aktora. Czy widzieliście je wszystkie?
Colin Farrell to wszechstronny aktor, który dobrze odnajduje się w różnych gatunkach – od filmów akcji, przez dramaty, po mroczne komedie. Farrell miał szczęście współpracować z naprawdę świetnymi reżyserami, m.in. Terencem Malickiem, Stevenem Spielbergiem czy Yórgosem Lánthimosem. Teraz można oglądać go w niezwykle klimatycznym serialu „Sugar” na Apple TV+, który dopiero się rozkręca.
Colin Farrell jest płodnym aktorem i ma na swoim koncie kilka naprawdę dobrych pozycji. Nie wszystko, czego dotyka, zamienia się w złoto – patrz „Daredevil” czy „Alexander” – ale w ostatnich latach coraz rozsądniej wybiera swoje role. Złoty Glob za najlepszego aktora w komedii lub musicalu za „Duchy Inisherin” tylko to potwierdza.
Wybraliśmy dla Was 10 najlepszych filmów z Colinem Farrellem – sprawdźcie nasz subiektywny maniaKalny TOP.
Duchy Inisherin
Skoro wywołaliśmy już do tablicy „Duchy Inisherin”, to chyba warto właśnie od nich zacząć. Obiektywnie chyba najlepszy film w portfolio Colina Farrella i bardzo dobra historia per se. Jedno to świetny scenariusz i reżyseria Martina McDonagha, a drugie to wybitny Colin Farrell i Brendan Gleeson.
Pádraic i Colma znają się od kołyski. Akcja filmu rozgrywa się na malowniczej wyspie położonej na zachód od wybrzeży Irlandii i skupia na Pádraicu i Colmie, którzy znają się od kołyski. Pewnego dnia ich przyjaźń staje pod znakiem zapytania, gdy Colm niespodziewanie postanawia ją zakończyć.
Zaskoczony Pádraic za wszelką cenę próbuje zrozumieć, co się stało i odzyskać kontakt z dawnym przyjacielem. W jego staraniach wspierają go siostra Siobhán i znajomy młodzieniec o imieniu Dominik. Niestety, wszelkie wysiłki Pádraica spełzają na niczym, a niewzruszony Colm jest coraz bardziej zdeterminowany, by zakończyć niechcianą relację.
Raport mniejszości
„Raport mniejszości” to jeden z najlepszych filmów SF wszech czasów i popis Toma Cruise’a, ale także pozycja, w której swoją małą, ale ważną rolę miał Colin Farrell. Miał on już za sobą debiut w głośnym „Telefonie”, a w „Raporcie mniejszości” pokazał się z nieco innej strony. Świetny film i mocny występ Irlandczyka.
Waszyngton roku 2054 – futurystyczny świat, w którym nie ma zbrodni, przyszłość można przewidzieć, a winnych ukarać, zanim popełnią planowane przestępstwo. Dowodów niedoszłych zbrodni dostarcza trójka Jasnowidzów na usługach Agencji Prewencji Departamentu Sprawiedliwości, nad której sprawnym działaniem czuwa komisarz John Anderton.
Jako pierwszy ogląda obrazy przekazywane przez Jasnowidzów. Ich werdykt nie pozostawia wątpliwości – za niespełna 36 godzin John Anderton zabije człowieka, którego nawet nie zna. Anderton musi wykryć, kto go wrabia albo stanie się ofiarą „idealnego” systemu, który sam pomagał tworzyć.
Rekrut
„Rekrut” to pierwszy film, w którym Colin Farrell pokazał pełnię swoich możliwości. Na pozór klasyczny film akcji, ale w istocie skomplikowana łamigłówka, która kilkukrotnie myli tropy i zostawia widza z czymś więcej niż tylko dobrze spędzonymi dwoma godzinami. Film ma już ponad 20 lat, a wciąż ogląda się go z wypiekami na twarzy.
Po ukończeniu studiów James Clayton zostaje zwerbowany do pracy w CIA. Przechodzi szkolenie w tajnej siedzibie Agencji, zwanej Farmą. Jego mentorem jest Walter Burke, jeden z najlepszych agentów w historii CIA. Szybko jednak okazuje się, że Burke prowadzi z Jamesem podwójną grę. Szukając kreta, działającego na szkodę Agencji, Clayton szybko przyswaja sobie podstawowe maksymy CIA: nie ufaj nikomu i nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Yang
„Yang” to miszmasz gatunkowy, który powinien spodobać się zarówno fanom SF, jak i miłośnikom dramatów. Wspaniała, filozoficzna opowieść podejmująca uniwersalny temat: czym jest człowieczeństwo i gdzie jest jego granica?
Colin Farrell jest tu w mistrzowskiej formie i gra Jake’a, który prowadzi sklep z organiczną herbatą i razem z żoną Kyrą i ich córką Miką wiodą szczęśliwe, spokojne życie. Na co dzień towarzyszy im android Yang, który niczym starszy brat opiekuje się dziewczynką. Gdy przyjaciel córki nieoczekiwanie ulega awarii, Jake szuka sposobu, by przywrócić go do życia.
Próbując naprawić Yanga, odkrywa coś, co zaskakuje całą rodzinę – przez te wszystkie lata android prowadził własne, sekretne życie, którego najcenniejsze momenty zapisywał na tajnym dysku wspomnień. Poznając wyjątkowe chwile z życia Yanga, Jake dowiaduje się kim tak naprawdę był, o czym marzył i co czuł, żyjąc z nimi pod jednym dachem.
Miami Vice
Dla niektórych ta pozycja może być kontrowersyjna, ale osobiście bardzo lubię „Miami Vice” Michaela Manna. Film oddaje ducha słynnego serialu lat 90., a Colin Farrell w roli Sonny’ego Crocketta ma to „coś” i ogromnie żałuję, że nie doczekaliśmy się kontynuacji. W świecie, w którym co chwilę dostajemy nowych „Bad Boys”, naprawdę nie byłoby miejsca na kolejne „Miami Vice”?
Sonny Crockeytt to wyluzowany przystojniak skłonny do flirtów, a Ricardo Tubbs preferuje wielkomiejski styl życia i ma zasady. Obaj pracują w policji i tworzą wyjątkowy, ale niezwykle skuteczny duet agentów. Pewnego dnia dowiadują się o przecieku, który doprowadził do zabicia dwóch ich kolegów oraz całej rodziny informatora, więc rzucają wszystko i przyjmują sprawę. Trafiają na przemytniczą sieć, która działa na niespotykaną dotąd skalę, ale aby rozpracować ją od środka, muszą zaciągnąć się w jej szeregi.
Najpierw zwiedzaj, potem strzelaj
Colin Farrell, Brendan Gleeson i Martin McDonagh spotkali się na planie już wcześniej, przed „Duchami Inisherin” – w komedii gangsterskiej „Najpierw zwiedzaj, potem strzelaj” (oryginalny tytuł „In Bruges” trafniejszy).
Podrzędni zabójcy po spartaczonej robocie uciekają na przymusowe wakacje do Brugii. Podczas gdy Ken korzysta z okazji i rozkoszuje się pięknymi plenerami, porywczy i nieroztropny Ray wyrusza na poszukiwanie przygód. Wdaje się w spór z przejeżdżającymi turystami, rozpoczyna romans z miejscową pięknością jednocześnie walcząc z jej byłym chłopakiem – skinheadem, imprezuje z opryskliwym, kręcącym surrealistyczny film karłem z Ameryki.
Wyprawa obydwu mężczyzn wkrótce staje się jeszcze dziwniejsza, gdy Ken otrzymuje zlecenie zabicia Raya.
Zabicie świętego jelenia
„Zabicie świętego jelenia” to przygnębiający thriller, w którym Colin Farrell występuje w bardzo nietypowej roli. Film zdobył w 2017 r. Złotą Palmę w Cannes, ale mam wrażenie, że przeszedł bez większego echa, być może ze względu na „trudną” i „depresyjną” tematykę.
Steven jest wybitnym kardiochirurgiem, a jego żona, Anna, szanowaną okulistką. Mają dwójkę dzieci: 14-letnią Kim i 12-letniego Boba. Są zamożni, zdrowi i toczą szczęśliwe, rodzinne życie. Steven przyjaźni się z 16-letnim Martinem, który nie ma ojca i którego niejako przyjął pod swoje skrzydła.
Pewnego dnia Steven przedstawia chłopaka swojej rodzinie. Od tego czasu sprawy przybierają nieoczekiwany, katastrofalny w skutkach obrót. Idealny świat zamienia się w chaos. Steven zmuszony zostanie do złożenia szokującej ofiary lub zaryzykowania utraty wszystkiego, co ma.
Lobster
„Lobster” to kolejny miszmasz gatunkowy Yórgosa Lánthimosa, czyli twórcy wymienionego wyżej „Zabicia świętego jelenia”. To przede wszystkim bardzo ciekawy film SF, ale nie spodziewajcie się tu żadnych statków kosmicznych i pojedynków na miecze świetlne.
„Lobster” przedstawia świat przyszłości, w którym nikt nie może być samotny. Ludzie zmuszeni są żyć w parach. Zgodnie z przepisami uchwalonymi przez władze miasta każdy singiel trafia do hotelu, w którym ma 45 dni na poznanie nowego partnera. Jeśli w tym czasie nie uda mu się znaleźć miłości, czeka go przemiana w zwierzę. David trafia do ośrodka po tym, jak opuściła go żona, i próbuje jakoś odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Pewnego dnia poznaje mieszkającą w lesie przedstawicielkę rebeliantów, która raz na zawsze zmienia jego życie.
Batman
„Batman” Matta Reevesa to film, w którym pierwszoplanową rolę gra Robert Pattinson, ale obecność Colina Farrella jako Pingwina jest tu więcej niż zauważalna. Na tyle, że wkrótce postać ta dostanie swój własny aktorski serial osadzony w Gotham City i tam znów zobaczymy Irlandczyka w spektakularnej charakteryzacji.
Batman to Batman, chyba nikomu nie trzeba streszczać fabuły. W swoim drugim roku walki z przestępczością Batman odkrywa korupcję w Gotham City. Jednocześnie ściga Człowieka-Zagadkę, seryjnego mordercę, którego celem jest elita Gotham.
Sen Kasandry
Ostatnią pozycją w naszym subiektywnym zestawieniu jest „Sen Kasandry”, czyli świetny thriller Woody’ego Allena, który jakoś przeszedł bez echa. A szkoda, bo to niezwykle dobrze nakręcona i przemyślana gra z widzem, a Colin Farrell i Ewan McGregor dają tu aktorski popis.
To historia dwóch braci; opowieść o ich problemach (jeden cierpi na przerost ambicji, drugi jest nałogowym hazardzistą), rodzinach, kobietach, romansach, namiętności i pogoni za marzeniami, która doprowadza do straszliwej tragedii. Akcja „Snu Kasandry” rozgrywająca się we współczesnym Londynie i pełna jest zaskakujących zwrotów. O tym filmie najlepiej czytać jak najmniej – najlepiej po prostu go włączyć i dać się pochłonąć.
To również warto przeczytać!
- Remake to sposób na filmową nieśmiertelność. Jak ich nie kochać?
- „Szogun” to serial, który wszyscy chwalą, ale nie ma co się dziwić
- Czy „Władcy przestworzy” są lepsi od „Kompanii braci”? Nie, ale i tak warto zobaczyć ten serial
- Wszyscy zachwycają się nowym „Awatarem”, a 10 lat temu był lepszy serial
- Pierwszy sezon „Detektywa” ma 10 lat, ale to wciąż arcydzieło. Jak to możliwe?
- Alan Ritchson lepszy niż Tom Cruise. W czym tkwi fenomen serialu „Reacher”?
- „Gen V” to panaceum na przekoloryzowany i nudny MCU
- Niech żyje Król Potworów. Godzilla w życiowej formie
- Quo vadis, MCU? Superbohaterowie na rozdrożu
- „Fundacja”, czyli „Gra o tron” w kosmosie. Wybitny serial SF, którego prawdopodobnie nie oglądasz
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.