Od lat obserwuje rynek i widzę, jak producenci gier podchodzą do swoich tytułów. O ile w wielu przypadkach mikrotransakcje są uzasadnione, ponieważ gra jest nastawiona na multiplayer, tak coraz częściej twórcy dają opłaty do gier dla jednego gracza. Czy jest to faktyczny problem, czy producenci chcą sobie więcej zarobić?
Pamiętam te czasy, w których instalowało się grę i nawet nie czekało na aktualizacje. Można stwierdzić, że produkt był kompletny, a gracz musiał tylko przejść grę od początku do końca. Od lat twórcy już na etapie menu dają sklepy, dzięki którym możemy ułatwić sobie rozgrywkę.
- Disney+: najciekawsze premiery na nadchodzący tydzień! Co obejrzysz?
- Zaskakujący ranking miesiąca na PlayStation! Jakie gry pobierano najczęściej?
Mikrotransakcje to problem gier od kilku lat
Nie mogę napisać, że nigdy nie rozumiałem fenomenu mikrotransakcji, bo nie raz skusiłem się na zakup waluty, która w niewielkim stopniu wpłynęła na rozgrywkę. Starałem się do tego podchodzić z dystansem i długoterminowo wiedziałem, że jest to chwilowy zastrzyk, który ostatecznie i tak nic mi nie da.
Ostatnio więcej gram w World of Warcraft i podczas rozmowy ze znajomym ten stwierdził, że gold (główna waluta w grze) nie ma wartości. Zastanawiałem się chwilę, ale potem dodał – jeśli możesz kupić gold w sklepie, to po co go zbierać?
Właściwie ma rację. Wydając kasę na abonament, potem kupując gold za pośrednictwem tokenów (te dają 30 dni grania, jednak można je sprzedać na aukcji, gdzie kupuje go gracz) wszystko jest legalne. Dodatkowo wiele osób może później ten gold przeznaczyć na wykupienie aktywności, które ulepszają twój ekwipunek.
To jest jeden z przykładów, oczywiście są mikrotransakcje, które ulepszają Twoją postać, dają Ci mocną przewagę względem graczy, którzy nie przeznaczają większej ilości gotówki niż zakup samej gry czy abonamentu.
Oczywiście jest to opcjonalne, jednak wolimy wydać 10 dolarów i oszczędzić kilka godzin czasu, bo przecież „to niewiele”. Z drugiej strony jeśli firma oferuje mi taką możliwość, to dlaczego z niej nie skorzystać?
W ten sposób oczywiście korporacja widzi, że zarabiają dodatkowo mimo opłaty za grę. Moim zdaniem jest to przesada, dlaczego w przypadku i tak płatnych gier, nie ułatwić samego systemu dla wszystkich, niż wybranych.
Oczywiście gracze czasem wywierają presję na twórcach i Ci rezygnują lub zmieniają systemy, które wprowadzili. Sam marzę o tym, by gra, za którą zapłaciłem, nie miała już większej ilości transakcji wewnętrznych.
Jedyne opłaty, które można zaakceptować
Nie należy traktować mikrotransakcji jako największe zło, które powstało. Problemem jest fakt ich nadużywania u twórców. Napchanie największej ilości transakcji, które mają szansę się sprzedać, jest coraz częściej widziane na rynku.
Sam pamiętam absurd, którego doświadczyłem w grze „Śródziemie: Cień Wojny”, gdzie na można było zakupić specjalnych towarzyszy, czy ulepszenia, które pomagały w rozgrywce. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to gra dla jednego gracza.
Dodatkowo nigdy nie rozumiałem fenomenu kupowania paczek w popularnej Fife, w których jest szansa na dobrych zawodników. Tym sposobem osoba przeznaczająca często ogromną ilość gotówki może w krótki czas mieć skład, dzięki, któremu droga do awansu będzie szybka.
Sam jednak w pełni akceptuje i rozumiem opłaty związane z płatnościami w grach darmowych, gdzie jednak wsparcie gry kosztuje. Dodatkowo często twórcy decydują się na aspekt kosmetyczny, dzięki czemu nikt nie zyskuje przewagi.
Dla mnie idealnym rozwiązaniem jest model jednorazowej opłaty za grę lub subskrypcji, jak w przypadku World of Warcraft. Dzięki temu opłacasz grę co miesiąc, jednak masz pewność wsparcia, a przede wszystkim możesz korzystać z niej w pełni bez konieczności dodatkowych opłat.
Źródło: opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.