Czy zło jest nieuniknione? Czy sprawiedliwość to tylko iluzja, a świat od zawsze tonie w grzechu? „Siedem” to film, który 30 lat temu wstrząsnął popkulturą i zmienił sposób myślenia o thrillerach. W czym tkwi jego ponadczasowość?
Spis treści
Człowiek jest zdolny do czynienia zarówno dobra, jak i zła. Wybór zależy od niego, ale co, jeśli zło przybiera formę systemowej choroby, której nie sposób zatrzymać?
To pytanie wybrzmiewało na ekranie trzy dekady temu, gdy w 1995 roku światło dzienne ujrzał film „Siedem” Davida Finchera. Dziś, 30 lat po premierze, thriller ten pozostaje jednym z najważniejszych dzieł w historii kina, a jego ciężki klimat, nihilistyczne przesłanie i brutalna analiza ludzkiej natury wciąż rezonują z widzami.
Dlaczego to dzieło wciąż nie daje się skopiować? Co sprawia, że „Siedem” jest ponadczasowe? Jeżeli zapomnieliście, to warto wybrać się do kina, bo „Siedem” wrócił do repertuaru na limitowany czas.
„Siedem” to historia dwóch detektywów – doświadczonego Williama Somerseta (Morgan Freeman) oraz młodego, impulsywnego Davida Millsa (Brad Pitt) – którzy prowadzą śledztwo w sprawie serii makabrycznych morderstw inspirowanych siedmioma grzechami głównymi. Morderca, który nazywa siebie Johnem Doe (w tej roli fenomenalny Kevin Spacey), nie tylko karze swoje ofiary za ich grzechy, ale też próbuje udowodnić, że współczesny świat jest moralnie zepsuty.
Jednym z powodów, dla których „Siedem” wciąż rezonuje z widzami, jest jego uniwersalny, a zarazem przerażająco aktualny przekaz. W filmie nie poznajemy nazwy miasta, w którym toczy się akcja – to mogłaby być dowolna metropolia, gdzie anonimowość sprzyja zbrodniom, a moralny rozkład dotyka wszystkich warstw społecznych. Miasto jest w filmie niemal osobnym bohaterem – klaustrofobiczne, brudne, deszczowe. Przypomina piekło, które sami zbudowaliśmy.
Fincher pokazuje świat, w którym grzechy nie są czymś odległym czy biblijnym – są częścią naszej codzienności. Obżarstwo, chciwość, lenistwo, pycha – wszystkie te wady są wpisane w strukturę nowoczesnego społeczeństwa. Postać Johna Doe można interpretować jako figuralne odwrócenie Chrystusa. Tam, gdzie Jezus niósł przesłanie miłosierdzia i przebaczenia, Doe niesie brutalną karę i nieubłaganą sprawiedliwość. Jego „kazania” to makabryczne zbrodnie, które mają na celu przebudzenie ludzkości z moralnej znieczulicy.
To czyni go jedną z najbardziej fascynujących i przerażających postaci w historii kina. Nie jest typowym psychopatą – jego działania mają filozoficzne podstawy, a jego wizja świata przypomina pesymistyczne teorie filozoficzne Nietzschego czy Schopenhauera. W zakończeniu filmu Doe osiąga to, co planował – zmusza Millsa do przekroczenia granicy, pokazując, że nawet ludzie o dobrych intencjach są zdolni do zła, jeśli zostaną odpowiednio sprowokowani.
W centrum „Siedem” znajduje się pytanie, które od wieków stawia filozofia: Czy istnieje absolutna sprawiedliwość? A może każda kara jest w istocie formą zemsty? Detektyw Mills jest uosobieniem wiary w tradycyjne wartości – w to, że zło można pokonać, a sprawiedliwość musi zatriumfować. Z kolei Somerset to cynik, który widział już zbyt wiele, by wierzyć w prostą moralność.
Zakończenie filmu to ostateczny test tych dwóch filozofii. Mills, poddany niewyobrażalnej próbie, traci kontrolę i sam staje się narzędziem zła, które Doe chciał wyzwolić. To smutny komentarz na temat ludzkiej natury – nawet najbardziej praworządny człowiek jest zdolny do przemocy, jeśli zostanie wystawiony na odpowiednią presję.
W tym kontekście „Siedem” przypomina biblijną przypowieść o kuszeniu człowieka. John Doe jest zarówno szatanem, który kusi Millsa, jak i sędzią, który wykonuje boską karę. Film zadaje pytanie: Czy można karać grzechy samemu nie stając się grzesznikiem?
David Fincher czerpał inspirację z literatury noir, dzieł Edgara Allana Poe czy Fiodora Dostojewskiego, a także z mitologii chrześcijańskiej. Motyw siedmiu grzechów głównych ma swoje korzenie w teologii, ale w filmie staje się narzędziem krytyki współczesnego społeczeństwa.
Film jest też zakorzeniony w tradycji mrocznych thrillerów, takich jak „Milczenie owiec” czy „Mechaniczna pomarańcza”, które eksplorują mroczne zakamarki ludzkiej psychiki. Jednak „Siedem” wyróżnia się swoim pesymizmem. Gdy inne filmy o seryjnych mordercach oferują choćby namiastkę sprawiedliwości, tutaj widz zostaje z poczuciem przerażającej pustki.
W literaturze podobny nihilistyczny wydźwięk znajdziemy w dziełach Franza Kafki czy Jeana-Paula Sartre’a. John Doe przypomina też demoniczne postacie z twórczości Friedricha Nietzschego, który pisał o moralnym upadku zachodniego społeczeństwa.
Nie sposób mówić o „Siedem” bez wspomnienia kultowej sceny z finału filmu. „What’s in the box?” – to pytanie Davida Millsa, które przeszło do popkulturowej legendy. Scena ta jest majstersztykiem narracyjnym i emocjonalnym, a także filozoficznym zakończeniem historii.
Symbolizuje ono moralną zagładę bohaterów. Mills staje przed najtrudniejszym wyborem – zemsta czy sprawiedliwość? Wybiera to pierwsze, co wpisuje go w cykl przemocy i zła, który John Doe pragnął wywołać. To tragiczne katharsis, które wstrząsa widzami do dziś.
Przez lata wielu reżyserów próbowało powtórzyć sukces Finchera. Filmy takie jak „Zodiak” (także Finchera), „Dziewczyna z tatuażem” czy „Sicario” czerpały inspirację z „Siedem”. Jednak żadne z nich nie oddało tego samego poczucia beznadziei i moralnej ambiwalencji.
Nie da się podrobić „Siedem”, bo to film, który powstał w idealnym momencie – w latach 90., kiedy świat był zmęczony nadzieją lat 80. i zaczął dostrzegać brutalną rzeczywistość. W erze pełnej cynizmu i nihilizmu film Finchera był jak lustro, w którym odbijały się najciemniejsze aspekty ludzkiej natury.
David Fincher w wywiadach często podkreśla, że nie wierzy w istnienie absolutnego dobra czy zła – według niego świat to złożona mieszanka moralnych odcieni szarości. „Siedem” jest tego najlepszym dowodem. To film, który nie daje nam ulgi ani poczucia zamknięcia historii. Zamiast tego zostawia widza z pytaniami, które będą dręczyć jeszcze długo po seansie.
Patrząc na dzisiejszy świat – pełen konfliktów, nierówności i moralnych dylematów – „Siedem” wydaje się dziełem proroczym. John Doe mógłby być współczesnym demagogiem, który wykorzystuje ludzkie słabości do osiągnięcia swoich celów. Film ostrzega nas przed tym, jak łatwo jest popaść w nihilizm i zacząć wierzyć, że ludzkość jest nieodwracalnie zła.
„Siedem” to coś więcej niż thriller. To mroczna przypowieść o kondycji ludzkiej duszy, która zadaje pytania o dobro, zło, sprawiedliwość i karę. To film, który nie tylko przeraża, ale też zmusza do myślenia.
David Fincher stworzył dzieło ponadczasowe, bo nie bał się konfrontować widza z najbardziej niewygodnymi pytaniami. A te pytania – o naturę zła i granice sprawiedliwości – są dziś równie aktualne, jak były 30 lat temu.
To również warto przeczytać!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Firma LG Electronics zaprezentowała linię telewizorów OLED evo na rok 2025, w tym pierwsze na…
Co nowego obejrzeć na SkyShowtime? Jakie filmy i seriale warto znać? Sprawdź nasz aktualny przegląd…
Pierwszy weekend 2025 roku za nami, a kina mogą świętować świetny start nowego roku. Kilka…
Ciekawe zmiany zaszły w rankingu najpopularniejszych seriali w Polsce na Netflix. Nowy mega hit platformy…
Piractwo w 2024 roku wciąż było na wysokim poziomie, a lista 10 najchętniej piraconych filmów…
Do streamingu trafi Dziki Robot – jedna z najciekawszych produkcji 2024 roku. Film zdobył znakomite…
Komentarze
Dzis wyszedl w 4k i taka ciekawostka. W wydaniu europejskim jest jezyk czeski, a polskiego nie ma. Gdzie ten kraj jest na mapie, skoro czesi potrafia zadbac o siebie, a polacy chwytaja za torrenty?