Na ekrany kin wchodzi właśnie film John Carter wyprodukowany przez Walt Disney Pictures we współpracy z Pixarem. Reżyser tego obrazu – Andrew Stanton – postanowił go dedykować osobie, która raczej nie jest kojarzona z branżą filmową, a powinna. Mowa o zmarłym w ubiegłym roku współzałożycielu Apple. Czym Steve Jobs zasłużył sobie na to wyróżnienie?
Andrew Stanton to prawdziwy weteran studia Pixar. Firmę tę założył w roku 1979 George Lucas (wówczas nosiła ona nazwę Graphics Group), ale w 1986 roku przejął ją Steve Jobs, który musiał się rozstać z Apple. Lucas chciał uzyskać ze sprzedaży 30 milionów dolarów, lecz ostatecznie zgodził się na 10 mln dolarów. Pewnie do dziś zgrzyta zębami na myśl, iż 20 lat później – w roku 2006 – pakiet kontrolny Pixara wykupiła korporacja The Walt Disney Company za kwotę 7,4 mld dolarów.
Reżyser filmu pt. John Carter chce uczcić pamięć Jobsa, którego w napisach początkowych nazywa się inspiracją dla nas wszystkich. Z jednej strony, można zapewne mówić o ciekawej formie uhonorowania wizjonera z Cupertino, ale po części możemy też mieć do czynienia z chwytem marketingowym. Ciekawe, czy Steve Jobs byłby zadowolony z dedykowania mu przygodowego filmu science-fiction…?
Źródło: Onliner
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.