Trzecia część sagi pod tytułem Transformers: Dark of the Moon zagości na większości ekranach kinowych jutro. Jednak maniacy technologii trójwymiarowej mogli zobaczyć obraz już wcześniej. Wczoraj w kilkudziesięciu kinach w Polsce odbyły się pokazy przedpremierowe. Można było się spodziewać, że Michael Bay po raz kolejny sprawi, że najnowsza odsłona wciśnie nas głęboko w fotel.
Jeszcze niedawno obrazy w wersji 3D oferowały dosłownie kilkanaście minut tejże techniki podczas 90-minutowego filmu. Teraz możemy przez trzy godziny cieszyć się z trójwymiarowej głębi niemalże każdej, kolejnej sceny. Tak było w przypadku Transformers 3. Już sam początek dał nam pewność, że efekty będą niesamowite. Pierwsze sceny filmu rozgrywają się na Cybertronie, by po chwili przenieść się na Księżyc. Niesamowita scena, która zwraca uwagę, to przede wszystkim rozbicie się statku kosmicznego, dowodzonego przez Autoboty. Po kilku minutach ogromny napis 3D Transformers pojawia na całym ekranie. Potem jest znacznie lepiej. Nawet okulary, które prawie trzy godziny były w użyciu dawały komfort. Po filmie nie bolały oczy. Pzostawał wręcz niedosyt. Obraz mółgby trwać znacznie dłużej.
Bardzo widowiskowe w wersji 3D były oczywiście pojedynki robotów. Najbardziej utkwiły mi w pamięci wszelkiego rodzaju eksplozje, które oddawały widoczny efekt głębi. Zwłaszcza wtedy można było zobaczyć, jak malutkie kawałki niszczonych budynków czy ogromnych maszyn rozpadają się w powietrzu dosłownie przed naszymi oczami. Następne sceny może nie były tak bardzo spektakularne. Natomiast efekty trójwymiarowe od czasu do czasu dawały o sobie znać, podczas ukazywania krajobrazów, kiedy akcja na chwilę siadała.
Pod koniec niemal trzygodzinnego seansu okazało się, że to nie wszystko, co zaoferowali nam twórcy filmu. Co prawda finałowa batalia (tym razem w Chicago) przypominała nieco schematem wcześniejsze dwie części. Za każdym razem jest podobnie. Sam Witwicky w towarzystwie swojej towarzyski ratuje świat w decydującej walce, żołnierze NEST śpieszą mu z pomocą ze swojej bazy. Optimus Prime gra pierwsze skrzypce w pojedynku z wrogim Decepticonem. Muzyka pod koniec filmu w wykonaniu Linkin Park to również kolejna część składowa sagi. Jednak trzeba przyznać, że końcowa walka trwa co najmniej kilkanaście minut i naprawdę robi niesamowite wrażenie. Jeszcze żaden film nie oferował takiej dawki emocji w trójwymiarze, kiedy główni bohaterowie uciekają przed gigantycznym Decepticonem, znajdując się w bombardowanym wieżowcu, który przewraca się na inne budynki.
Film oceniam bardzo wysoko. Może dlatego, że sam czekałem na wersję 3D. Nie zmienia to faktu, że twórcy poradzili sobie z efektami specjalnymi. Jeżeli powstanie kolejna część (miejmy nadzieję), to sam jestem ciekaw, czym tym razem zaskoczą nas producenci. Z pewnością Transformers: Dark of the Moon będzie jednym z najbardziej kasowych obrazów tego roku. Niekoniecznie za sprawą obsady, ale scen zapierających dech w piersiach, które na długo pozostaną w naszej pamięci.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
2h30m a nie 3h idź do kina