28 października na całym świecie odbył się pokaz fragmentu filmu “Tron: Dziedzictwo”. Zamysłem tej akcji było przyciągnięcie widzów do tytułu, który ma się pojawić w kinach już w grudniu. Rozdawano darmowe wejściówki, więc każdy mógł skorzystać z zaproszenia.
W czwartek dostałem potwierdzenie swojego biletu wraz z godziną seansu. Pokaz w olsztyńskim Heliosie zaczynał się równo o 19. Postanowiłem poświęcić trochę czasu na zebranie informacji o “Tronie”. Fabuła jest oczywiście ważna, ale mnie bardziej zainteresowały niuanse techniczne. Reżyserią zajął się Joseph Kosinski, który na swoim koncie nie miał jeszcze żadnego filmu. Nie muszę chyba wspominać, że przy tak mocno promowanym tytule, zatrudnianie debiutanta jest ryzykownym posunięciem. Jednak trzeba przyznać, że Walt Disney postarało się o dobre wsparcie dla Kosińskiego. Efektami specjalnymi i technologią 3D zajęli się między innymi specjaliści ze studia Digital Domain, odpowiedzialnego za wiele mocnych pozycji – między innymi “Titanica”, “Piąty Element”, “Armageddon”, “Ja Robot”, obie części “Transformerów” i “Thora”, który jest już niemal na ukończeniu. Trzeba również wspomnieć o obsadzie, w której znalazł się jeden z najlepszych aktorów starszego pokolenia – Jeff Bridges.
Podniesiony na duchu zebranymi informacjami, siadłem za kierownicą samochodu i skierowałem się w stronę kina. Przybyłem kilka minut przed seansem i na wstępie, od razu dostałem plakat. Nie zrobił na mnie wrażenia zapowiadaną unikalnością. Wysoki na 24 centymetry, szeroki na 68, przedstawia głównego bohatera na rozpędzony ścigaczu w świecie Tronu. Grafika utrzymana w charakterystycznym ciemnym błękicie z luminescencyjnymi ozdobami. Plakat miły dla oka, ale nie zachwycający. Dość blado wypada na tle pozostałych promocyjnych afiszy.
3D Tron: Dziedzictwo jest w porównywarce Ceneo. Można go kupić w cenie od 60 zł - na razie ma go tylko 1 sklep.
Ceny 3D Tron: Dziedzictwo
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.