1 września YouTube wydał oficjalne oświadczenie godzące w tysiące kanałów na YouTube. Jeszcze tego samego dnia rozpętała się istna burza medialna, która rozegrała się pod hashtagiem YouTubeIsOverParty. Wróżony jest koniec kariery topowych youtuberów, którzy z obawą patrzą w przyszłość spodziewając się drastycznych reperkusji decyzji zarządu Googla.
YouTube był utopią. 1 Września zabłądził.
YouTube jest największym, a zarazem jedynym liczącym się konkurentem telewizji. Tworzy go społeczność internautów, która uciekła od wyreżyserowanych i nieszczerych programów śniadaniowych oraz wykupionych za ogromne pieniądze zagranicznych formatów telewizyjnych. Twórcy youtubowi cenią sobie charakterystyczną dla internetu wolność słowa. Mówią dokładnie to, co myślą. Produkują całą paletę treści: od naukowych, po satyryczne. Dotychczas mówiło się o tym, jako o niesamowitym zjawisku socjologicznym, na które z zazdrością patrzyły tradycyjne media. Jako o awangardowym miejscu, w którym krzewią się współczesne idee. Aż tu nagle… zarząd Googla, który od 10 lat włada serwisem YouTube, świadomie chce wprowadzić na nim cenzurę.
Atak na wolność słowa, czyli sposób na ratowanie budżetu
Według przetłumaczonego przez apynews.pl oświadczenia opublikowanego przez YouTube, monetyzacji pozbawione będą te materiały, których autorzy już teraz nagradzani są o wiele mniejszymi kwotami, niż ich koledzy cechujący się nienagannymi obyczajami. Zalicząją się do nich:
- Treści seksualne, w tym częściowa nagość i żarty dotyczące seksu
- Przemoc, w tym przedstawianie poważnych ran, a także wydarzenia o podłożu ekstremistycznym
- Nieodpowiedni i wulgarny język, zastraszanie czy profanacja
- Promowanie narkotyków i zakazanych substancji, w tym pokazywanie sprzedaży, użycia i nadużycia tego typu towarów
- Kontrowersyjne i wrażliwe tematy oraz wydarzenia, w tym te związane z wojną, konflikty polityczne, kataklizmy i tragedie, nawet jeśli nie są pokazywane drastyczne obrazy.
Moim zdaniem posunięcie to było ruchem najgorszym z możliwych, ponieważ zaprzepaszcza przez lata budowany wizerunek. Nie popieram oczywiście produkowania wulgarnych treści, ale są one nieodzowną częścią wolności słowa. Ludzie są różni. Jedni chcą wzbogacić swoją wiedzę. Drudzy po ciężkim dniu w pracy wolą wyluzować przy filmie kontrowersyjnego Maćka Dąbrowskiego, który słynie ze swojego ciętego humoru. Moim zdaniem nie powinno się im tego zabraniać. Co więcej, nie warto tego robić. Pozbawiając ich możliwości zarabiania z reklam AdSense, YouTube jednoznacznie dał sygnał, że nastała pora na zmianę warty. Ewidentnie ktoś inny powinien założyć koszulkę lidera branży internetowego wideo.
Tak drastyczne kroki spowodowane są tym, że YouTube generuje ogromne koszty. Codziennie miliony osób przesyłają na niego ogromne pliki, coraz częściej w jakości 4K. Aby serwis wyszedł na prostą, musi stać się bardziej atrakcyjny dla reklamodawców. A ci nie chcą, aby ich loga wyświetlane były pod produkcjami np. chwalącymi postawę partii rządzącej w obliczu sporu o Trybunał Konstytucyjny. Takie filmy u entuzjastów opozycji wywołają skrajnie negatywne emocje. Żaden marketingowiec, niezależnie od światopoglądu, nie chce być z nimi utożsamiany. Będzie to potężny cios dla czołowych youtuberów, którzy uwielbiają kontrowersyjne tematy. Przecież nie mogliby z takim powodzeniem poruszać ich w telewizji.
Polscy youtuberzy przetrwają
Oczywiście, AdSense nie jest jedynym źródłem dochodu youtuberów. Szczególnie w Polsce, gdzie stawki za reklamy są śmiesznie niskie w porównaniu do tych obowiązujących w krajach anglosaskich. Przez to, co zrobiło Google, jeszcze bardziej zwiększy się rola sieci partnerskich, które dbają o współprace twórców internetowych z markami, czyli np. negocjują warunki lokowania produktów w filmach. W Polsce rynek ten, który stanowi bardziej dochodową alternatywę dla AdSense, trzyma się znakomicie. Twórcy internetowi działający na naszym podwórku przetrwają. Zdecydowanie bardziej bałbym się o ich amerykańskich czy angielskich kolegów po fachu.
Zagranie zarządu Googla, o którym dowiedzieliśmy się 1 września, jest bardzo mało stanowcze. Można nazwać to szczęściem w nieszczęściu youtuberów. Niestety, w obecnym stanie, niespecjalnie się ono kalkuluje. Może okazać się stosunkowo łagodną zmianą, która poprzedziła bardziej znaczące kroki. Niewykluczone, że YouTube zacznie usuwać filmy niezdatne do monetyzacji. Bo te nie dość, że nie zapewniają przychodów, to jeszcze okazują się bolesne dla portfela Google.
Jeśli tak się stanie, YouTube momentalnie straci na popularności. Znów okaże się kameralny, a na szczyty strony głównej wrócą śmieszne filmy ze słodziutkimi kotkami i pieskami w roli głównej. Cofniemy się do samego początku. Ludzie zasiądą przed telewizorami, a na YouTube rozpocznie karierę JJayJoker. 1 września Google strzeliło samobója. Jeśli zamierza strzelić następnego, przegra mecz i spadnie do drugiej ligi.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.