Poznajcie Clam: nauszne słuchawki Bluetooth z możliwością podłączenia przewodowego, z ANC i Aptx, o solidnej, składanej konstrukcji i baterii pozwalającej nawet na 35 godzin pracy, do tego dostępne w 4 niebanalnych kolorach i obdarzone oryginalnym desingem. Sprawdzamy, co potrafi i jak się sprawuje na co dzień najdroższy model ze stajni Fresh’n Rebel.
Fresh’n Rebel: dotąd mijałem tę markę bez większego zaangażowania, myśląc, że to jedna z wielu firm, które nad walory użytkowe słuchawek i możliwości brzmieniowe przedkładają ich estetykę. Trudno nie zauważyć, że produkty tej marki na tle konkurencji (nawet z wyższej półki cenowej) wyglądają po prostu bardziej designersko i niebanalnie, choć czasem jest to wzornictwo nieco cukierkowe, zwłaszcza w zestawieniu z ciepłymi barwami, od których F’nR nie stroni.
Fresh’n Rebel: co to za marka?
Marka Fresh’n Rebel należy do Sitecom Europe BV, holenderskiej firmy powstałej w 1998 roku i mającej siedzibę w Rotterdamie. Opracowuje ona produkty do sieci komputerowych dla domów i małych firm. Oferuje m.in. routery, adaptery sieciowe, wtyczki domowe, przedłużacze zasięgu i punkty dostępowe, przełączniki, kamery bezpieczeństwa, koncentratory, czytniki kart, obudowy dysków twardych, kable, produkty Bluetooth i splittery ADSL.
Firma dostarcza także aplikacje do zdalnego sterowania multimediami i kontrolery multimediów dla systemów iOS i Android; oferuje także usługi doradcze. Jak widzimy, marka F’nR ma solidne zamocowanie w postaci dostępu do technologii i doświadczeń nadrzędnej spółki, co w praktyce przekłada się na solidny, pozbawiony niedoróbek produkt, mogący stawać w szranki z bardziej utytułowaną konkurencją.
Clam ANC, czyli uniwersalny dźwięk opakowany w barwy dla każdego
Jaki jest przepis na sukces według F’nR? Podejrzewam, że mieszanka dobrze zestrojonego dźwięku, zapakowanego w eleganckie, ale zadziorne wzornictwo, puszczające oko w kierunku ludzi lubiących otaczać się nie tylko sprzętem spełniającym swoją rolę, ale też cieszącym oko i niebanalnym. Dodatkowo nie zapomniano o komforcie użytkowania – ale ten walor zasługuje na odrębny akapit.
Przy okazji muszę przyznać się do pewnej kwestii.. Otóż dotąd trwałem w przekonaniu, że płeć piękną niezbyt interesują gadżety w rodzaju słuchawek nausznych, ale zmieniłem zdanie, kiedy na pierwszej stronie wyników z wyszukiwarki, które otrzymałem po wpisaniu marki będącej bohaterem dzisiejszego wpisu, zobaczyłem nazwę … Zalando.
Tak, sklep internetowy, który zrewolucjonizował krajowy handel obuwiem czy ciuchami, pełną parą oferuje też produkty F’nR. Początkowo pomyślałem, że to żadna rekomendacja świadcząca o popularności, a promowanie słuchawek, które mogą odpowiadać kobietom, ale jakże się zdziwiłem, kiedy sprawdziłem całą kategorię a tam takie tuzy, jak Marshall, Master & Dynamic czy bardziej popularny JBL.
Podczas testów Clam sam wstrzymałem się ze spacerami na świeżym powietrzu czy treningami z tymi słuchawkami na uszach, bowiem nie chcąc czekać na inny kolor postanowiłem przetestować te, które akurat były wolne – czyli różowe. Choć producent określił ten odcień mianem „zakurzony róż” to w świetle dziennym nic nie było w stanie ukryć, że są po prostu mega słitaśne.
Chcąc oszczędzić postronnym widoku mojej ogolonej głowy w tych barwach, zwróciłem się o wsparcie do kogoś, kto mógłby sprawdzić, jak Clam radzą sobie w warunkach treningu i podczas spacerów. Dopowiem jeszcze, że był to chyba pierwszy przypadek, kiedy panie same chciały zobaczyć, co to za cudowne słuchawki leżą na moim biurku – dzięki temu mam kilka wiarygodnych opinii na temat tego, jak ten model sprawdza się podczas aktywnego użytkowania.
Chciałbym w tym miejscu podziękować Kindze z fit-bloga 30minus dla 30plus, która testowała słuchawki podczas treningów oraz Natalii Dudek – za piękne zdjęcia.
Fresh’n Rebel Clam ANC – wygląd wyglądem ale jak to gra?
Samo połączenie ze smartfonem jest błyskawiczne i przebiega bez najmniejszego kłopotu: po sparowaniu Clam przejmuje funkcję zestawu słuchawkowego i poza cieszeniem się muzyką pozwala na prowadzenie rozmów telefonicznych.
I tu pozytywne zaskoczenie, połączenia są głośne i wyraźne, a rozmówcy na pytania, jak mnie słyszą, kilka razy odpowiadali, że lepiej niż zwykle. Sam też nie miałem najmniejszych zastrzeżeń do jakości połączenia i byłem pozytywnie zaskoczony tym, że mogę mówić ciszej niż w przypadku zestawu słuchawkowego, którego używam na co dzień.
- Próba 1: Samsung S8 i Tidal Hi-Fi Bluetooth
Najnowszy album koncertowy Springsteena „The Live Series” brzmiał tak, jakbym stał w tłumie pod sceną. Przestrzeń i bardzo dobra stereofonia, obfity ale nie agresywny bas i świetnie odwzorowany wokal. „Mantra” Grohla, Homme’a i Reznora, z pulsującym basem i finałową galopadą zrobiła na mnie świetne wrażenie: Clamy wbrew moim obawom poradziły sobie z natłokiem końcówki, nie gubiąc wiele z popisowych partii perkusji.
Nieco gorzej było przy nowym singlowym „Play” Grohla, który brzmiał już nieco tak, jak typowa ofiara loudness war – choć na szczęście minimalnym ściągnięciem w korektorze niskich tonów udało się zneutralizować zagrożenie. Jeśli miałbym powiedzieć, z czym najgorzej radzą sobie F’nR, to obstawiałbym muzykę kameralną w rodzaju wariacji goldbergowskich Glenn Goulda, gdzie brakowało mi klarowności i czystości, najogólniej biorąc neutralności brzmienia.
Niestety nie poleciłbym również tego modelu dla osób preferujących muzykę w rodzaju późniejszych płyt Glenna Danziga, cechujących się przybrudzonym, gęstym i chropowatym brzmieniem – w połączeniu z tendencjami Clam wychodzi z tego cieżkostrawna, pozlepiana mieszanka, z której ciężko wyłowić detale.
To, co jest ogromną zaletą Clam, czyli żywiołowe, rozrywkowe, basowe, energetyczne, nieco podkoloryzowane brzmienie, które współgra z rockiem czy elektroniką, w przypadku klasyki staje się balastem.
- Próba 2: Sony NWZ-B183F i Sansa Clip +
Nieco gorzej Clamy współgrają z ciepłym źródłem w rodzaju przenośnych odtwarzaczy Sony, które już na starcie mają odczuwalnie podbite basy – w zestawieniu choćby z paluszkiem Sony NWZ-B183F słuchawki brzmią po prostu zbyt ciemno, pojawia się przymulenie, odbierające radość z muzyki.
Za to w parze z moim ulubionym mini playerem Sansa Clip + F’nR dostają nowe życie: muzyka nabiera oddechu już przy odtwarzaniu plików wma, natomiast flac sprawia, że słuchawki w końcu mogą pokazać, na co je stać. Dźwięk jest energiczny, żywy, przestrzenny a jednocześnie bas potrafi dać czadu, nie tracąc sprężystości. Przy neutralnym ułożeniu korektora Clam połączone przewodowo z Clip + grają naturalnie i żywiołowo – to jest brzmienie, jakiego oczekiwałbym po sprzęcie tej klasy cenowej.
- Próba 3: Denon PMA-715R i Toshiba SB-445
Podobnie przy połączeniu z tradycyjnym wzmacniaczem z zastosowaniem przejściówki na dużego jacka: czy z Denonem PMA-715R lub nieco młodszym 625R, czy w końcu z weteranem w rodzaju Toshiby SB-445 słuchawki grają tak, że mógłbym je kupić. Wysoka moc, duży power, przejrzyste i jednocześnie nasycone basem brzmienie.
Brzmienie po kablu vs Bluetooth
Niestety, mimo Aptx pierwsza różnica, jaką odkryjemy po połączeniu się po kablu, to wyższa głośność na tym samym ustawieniu źródła. Dodatkowo choć muzyce bezprzewodowej trudno coś zarzucić, porównując ją z brzmieniem konkurencji z podobnej półki cenowej, to już konfrontacja Bluetooth vs kabel pozwala usłyszeć różnicę. Oczywiście nie jest to jakaś przepaść czy coś, co będzie wyraźnie odczuwalne, jednak sam złapałem się na tym, że o ile przy pracy słuchałem bezprzewodowo, o tyle późnym wieczorem, kiedy mogłem skupić się na samej muzyce, wolałem słuchać łącząc się z telefonem dołączonym do zestawu kablem typu minjack.
Tryb ANC
Jak już wspomniałem, Clam oferują całkiem dobry poziom wytłumienia już po założeniu słuchawek na głowę. Choć sam jestem przyzwyczajony do tego rodzaju izolacji, to nasza Testerka, na co dzień używająca słuchawek półotwartych, potrzebowała chwili do oswojenia się z poczuciem odcięcia od odgłosów z zewnątrz.
Po włączeniu trybu ANC komfort wyciszenia jest jeszcze lepszy – możemy siedzieć półtora metra od włączonego TV, na którym ktoś ogląda niezbyt lubiane przez nas seriale na przeciętnym poziomie głośności i bez puszczania muzyki, dzięki samemu ANC, cieszyć się niemal ciszą (sprawdzone!). Byłem zaskoczony, jak dobrze ANC może odcinać hałas z zewnątrz.
Jedyny minus tego rozwiązania odczujemy podczas słuchania muzyki – po włączeniu ANC odtwarzana piosenka zostaje wyraźnie przyciszona, co zwykle zmusza nas do lekkiego podkręcenia skali głośności.
Komfort użytkowania F’nR Clam ANC
Tu Clamy wygrywają bez trudu: mimo słusznej wagi, którą odczuwamy po wyjęciu słuchawek z pudełka, po nałożeniu na głowę można bez uczucia zmęczenia używać ich przez kilka godzin non stop. Muszle idealnie okalają uszy, izolując od hałasu otoczenia a przy tym nie powodują pocenia się – wiele z pokrytych ekoskórą modeli niestety stymuluje wydzielanie potu, natomiast w przypadku recenzowanych słuchawek nie odczułem tego rodzaju dolegliwości. Prawdopodobnie jest to zasługa jakiegoś firmowego systemu wentylacji – z ust osób, które użytkowały ten model podczas treningów siłowych i wytrzymałościowych usłyszałem podobne zdanie.
Ogromną zaletą jest pałąk, który dzięki metalowej konstrukcji wewnętrznej zapewnia świetne trzymanie się słuchawek na głowie i optymalny docisk: nawet po 3 godzinnej sesji nie odczuwałem bólu, spowodowanego przez zbyt silny nacisk pałąka na głowę.
Słuchawki są świetnie zaprojektowane: precyzyjnie przylegają do uszu, nie zmieniają położenia nawet przy nagłym ruchu, a przy tym – jak to się kolokwialnie określa – nie wbijają się w czaszkę. Duża w tym zasługa materiałowej, wypełnionej jakiegoś rodzaju gąbką tkaninie, znajdującej się na górnej części pałąka od wewnętrznej strony.
Podobnie nausznice obszyte są ekoskórą, pod którą znajduje się zapewniająca miękkość i dopasowanie pianka. Już po pierwszym kontakcie ze słuchawkami można się przekonać, że wykonanie i użyte materiały, mimo syntetycznego pochodzenia, charakteryzują się bardzo dobrą jakością.
Na pochwałę zasługuje samo spasowanie modelu – nie ma tu mowy o żadnych trzaskach konstrukcji – a tego rodzaju przypadłości zdarzają się nawet w tej półce cenowej. Sam system składania również wydaje się solidny i nie sprawia żadnych problemów ani nie przysparza obaw o możliwe uszkodzenie podczas transportu.
Jak rozwiązano umiejscowienie przycisków sterowania i złącz? Otóż:
- lewa głowica trzymająca nausznik pozwala włączyć/wyłączyć ANC (obsługa poprzez ruch przełącznika góra-dół, sam przełącznik działa z wyraźnym kliknięciem, a o włączeniu trybu ANC dodatkowo informuje nas maleńka, świecąca na biało dioda) oraz wpiąć kabel minijack;
- na prawej z kolei umieszczono włącznik/wyłącznik zasilania słuchawek (w przeciwieństwie do ANC działa on na dłuższe przytrzymanie, kiedy słuchamy muzyki szybkie naciśnięcie pauzuje utwór, ponowne wznawia odtwarzanie), klikalny przycisk zmniejszający/zwiększający głośność lub przełączający utwór do przodu/tyłu oraz gniazdo ładowania micro USB oraz diodę informującą o włączeniu urządzenia.
Obsługa bez użycia smartfona jest bezproblemowa: błyskawicznie przyzwyczaiłem się do układu przycisków i jedyne, czego mi brakowało, to możliwości przeskakiwania pomiędzy utworami dedykowanym przyciskiem – tu wykorzystujemy tradycyjne rozwiązanie, polegające na przytrzymaniu vol- do przeskoku o jeden utwór do tyłu i vol+ do przełączenia na następny utwór.
Podoba mi się detal w rodzaju komunikatu, jaki widzimy na wyświetlaczu smartfona w momencie połączenia słuchawek – poza nazwą sprzętu figuruje tam moc baterii i uwierzcie mi, że ponad doba użytkowania na jednym ładowaniu to nie jest żaden wyczyn.
Czy warto kupić Fresh N Rebel Clam ANC?
Polska cena słuchawek oscyluje wokół 640 zł i jest to spory wydatek. Co otrzymujemy w zamian? Oryginalnie wyglądające słuchawki, które wyróżnią się z tłumu, zapewniające ponad 30 h pracy bezprzewodowej i możliwość podpięcia przewodowego, jeśli rozładujemy już baterię bądź preferujemy korzystanie z kabla. Do tego dobry, przestrzenny, czysty i jednocześnie obdarzony mocnym basem dźwięk, który idealnie sprawdzi się w nowoczesnych i gitarowych brzmieniach.
W połączeniu z obsługą Aptx, ANC oraz solidną konstrukcją i wysokiej jakości materiałami może to być zakup na długi czas, który da wiele radości z nowych utworów i ponownego odkrywania znanej już muzyki. Na pewno do cieszenia się możliwościami Clam potrzebujemy względnie jasnego źródła i plików w dobrej jakości – niestety te słuchawki bezlitośnie obnażają słabą produkcję i mizerię silnie skompresowanych mp3.
Jeśli zależy nam na ANC, to w najbliższym czasie za tę wersję ciągle będziemy musieli zapłacić ponad 600 zł, jednak jest to wydatek warty przemyślenia, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę, że za przeciętne pod względem jakości muzyki i wykonania słuchawki Bluetooth zapłacimy około 200 zł.
Ciekawiej zaczyna robić się wtedy, kiedy nie zależy nam na ANC – Fresh’n Rebel przygotowało wersję pozbawioną aktywnej redukcji szumów, za którą zapłacimy około 200 zł (!) mniej, a które poza tym jednym brakiem niczym nie różnią się od droższego brata. Tańsza wersja, analogiczna do różowej, będącej bohaterem tego wpisu kosztuje wg Ceneo około 420 zł. To na pewno interesująca oferta dla kogoś, kto szuka niebanalnych słuchawek o dobrym brzmieniu, baterii i wykonaniu.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Super recenzja ale też jestem ciekaw jak ocenisz te słuchawki porównując do bose QC35. roznica cenowa jest duza jakieś 400 PLN ale wzialbym te jeżeli ANC daje rade. Czy nie ma buczenia nak samo ANC jest włączone. Z góry dziękuję za odpowiedź
Przed chwilą z ciekawości starałem się wsłuchać we włączone słuchawki z aktywowanym ANC i dla mnie absolutnie nic nie buczy. Clam mają zaskakująco dobre tłumienie pasywne, kiedy je zakładam podczas wysiłku przez chwilę muszę przywyknąć do rytmu bicia własnego serca. Na pewno nie są tak skuteczne, by wygłuszyć alarm (Time Up), jaki po zakończeniu odliczania czasomierza na niemal maksymalnym poziomie głośności generuje Samsung S8 (umieszczony ok 30 cm od słuchawek), który co prawda wyraźnie ciszej, ale ciągle słyszymy. Potwierdza to teoretyczną wykładnię, według której ANC lepiej radzi sobie z tonami niższymi, gorzej z wysokimi – na szczęście częściej to właśnie niskie tony sprawiają nam dyskomfort.
Różnica cenowa pomiędzy podanym przez Ciebie modelem Bose jest wyższa niż 400 zł – wg Ceneo kosztują niemal 1300 zł, czyli 2x tyle co Clam.
Na Twoim miejscu postarałbym się znaleźć sklep, gdzie na własne uszy wypróbujesz FnR – trudno udzielić jednoznacznej wskazówki, ponieważ nie dość, że każdy ma inną wrażliwość na dźwięk,a swoje 3 grosze doda tzw. psychoakustyka, to jeszcze nie wiem, przed jakimi odgłosami miałby chronić Cię ANC.
Jeśli mi się uda, jutro spróbuję dorwać choć na chwilę QC35, wtedy dopiszę zdanie bezpośredniego porównania.
A jak sprawuje się ANC w tych słuchawkach w odniesieniu do wzorca Bose czy Sony?
Dla mnie sprawuje się co najmniej dobrze, napisz proszę o jakich słuchawkach obecnie oferowanych myślisz, mówiąc o wzorcu Sony/Bose? Wzorcem raczej byłby Sennheiser (sporo o dłuższej niż by się mogło wydawać historii ANC znalazłem na Infoaudio
Jeśli możesz podaj konkretny model,z którym mógłbym zestawić FnR – w miarę możliwości postaram się to zrobić.